W opiniach samorządów śląskiego, łódzkiego, małopolskiego czy świętokrzyskiego widać zatroskanie o stan środowiska i zdrowie obywateli, i przede wszystkim – chęć rozwiązania problemów, które mają na swoim terenie od lat. Chcą decydować (na poziomie gminy czy województwa), tworzyć normy, kontrolować emisje zanieczyszczeń i „największych” trucicieli przykładnie karać. Widzą problem w braku kadr i środków na realizację tak szeroko zakreślonych kompetencji, ale deklarują, że uzbrojeni w odpowiednie narzędzia, poradzą sobie z tym, przy jednoczesnym przeniesieniu części odpowiedzialności na „państwo” i centralne decydowanie. I pięknie.
Tylko w tym wszystkim jakoś umyka fakt, że tak naprawdę odium odpowiedzialności nie dosięgnie wielkich elektrociepłowni czy lokalnych spalarni śmieci, bo te będą miały wykupione limity lub zostaną przez samorządy wyłączone z grona podlegających rygorom ustawy antysmogowej. Działania sprawcze urzędników pracujących w „dobrej wierze” i na mocy obowiązującego prawa, uderzą przede wszystkim w zwykłych, prostych, często niezamożnych ludzi palących w starym piecu lub pod kuchnią najtańszym węglem. To oni będą kontrolowani i właśnie z nich będzie można „ściągnąć kary” za zanieczyszczanie powietrza trującymi pochodnymi spalania.
W opiniach samorządowców brak dostatecznej troski właśnie o tych ludzi, którzy mają świadomość szkodzenia sobie i środowisku, w którym żyją, ale po prostu nie mają innego wyjścia. Najzwyczajniej w świecie wielu z nich nie stać na zakup nowoczesnego pieca czy kominka, w którym można by było palić tym samym węglem czy innymi paliwami z katalogu OZE (przede wszystkim biomasą), czyściej i bez zagrożenia dla środowiska, bo zaproponowane wsparcie jest raczej symboliczne.
Opiniujący nie wspominają też w żadnym miejscu o tych, którzy żyją z montażu czy obsługi urządzeń grzewczych. Ich „biznesy” nie budzą refleksji, bo przecież cel działania jest o wiele bardziej wzniosły: chronić ludzkie zdrowie i czystość środowiska. A przecież branża kominkowa, zduńska i pokrewne nie truje, wręcz przeciwnie – zachęca do świadomego wykorzystywania wiedzy o spalaniu substancji odnawialnych i stosowania tej wiedzy w praktyce. I od lat prowadzi działania informacyjne i edukacyjne, dzięki którym w miarę możliwości, stopniowo znikają z naszych miast i miasteczek dymiące na żółto-czarno kominy. Nowoczesne kominki, piece kominkowe i kuchnie opalane odnawialnym drewnem czy jego pochodnymi, nie stanowią większego zagrożenia, jeśli ich właściciele wiedzą jak i czym w nich palić. Do tej grupy troska debatujących nad ustawą radnych i posłów nie sięgnęła. Można zauważyć więcej: część dyskutantów stało na stanowisku całkowitego zakazu palenia biomasą w Polsce, sądzą, że jedynie dzięki tak restrykcyjnym rozwiązaniom smog znad wielu miast zniknie. Może byłaby to prawda, gdyby postanowienia ustawy stwarzały podstawę do równego traktowania wszystkich potencjalnie zanieczyszczających środowisko. A tak, niestety, nie jest.
Dlatego, po zapoznaniu się z całością prac nad uchwaleniem ustawy antysmogowej, stwierdzam, że samorządy chętnie przyjęły jednostronny punkt wiedzenia istniejącego problemu, zgodny z dyrektywami UE i wytycznymi ministerstwa, pozwalający im „działać”, ale niekoniecznie skutecznie i trwale rozwiązać faktyczny problem. Jak to się mówi: „wylano dziecko z kąpielą”. Opiniując, a następnie pozwalając przegłosować ustawę wygodną i bezpieczną dla urzędników, stworzono restrykcyjne prawo i dano samorządom narzędzie do jego stosowania bez należytej troski o jakość zaproponowanych rozwiązań i przyszłość wielu środowisk z tym problemem związanych.
Nowelizacja ustawy Prawo ochrony środowiska przeszła zdecydowaną większością głosów: za jej uchwaleniem głosowało 285 posłów, 145 było przeciwnych, a 3 wstrzymało się od głosu. Czy kształt przyjętych uregulowań pozwoli na faktyczne rozwiązanie problemu czystości powietrza nad Polską? Może. Z pewnością stworzy podstawy do działania tam, gdzie może ono przynieść najlepszy efekt – w gminach zagrożonych koniecznością walki z zanieczyszczonym powietrzem. Ale oprócz prawa powinny zostać uruchomione mechanizmy kształtujące naszą wiedzę i wrażliwość na zagrożenia, a przede wszystkim uruchomiona powinna zostać szeroka pomoc finansowa, umożliwiająca pozbycie się trujących urządzeń grzewczych z naszych domów. I wtedy może będzie żyło nam się lepiej w czystym środowisku.
Justyna Kowalczyk
Więcej: Kominki PRO 4/2015 (25)