To moja pasja i zawód, który nie tylko nadaje życiu sens, ale także pozwala zarabiać.
Wydawałoby się, że w obecnych czasach szalejącego postępu technologii i pogoni za zunifikowaną, ekonomiczną technologiczną tandetą, przetrwanie tak pradawnego zawodu jak zdun graniczy z cudem. Przez prawie 40 lat mojej zawodowej kariery niejeden raz miałem wątpliwości, czy nie postawiłem na złą kartę, czy wciąż będę spotykał ludzi zainteresowanych tym, co robię, potrafiących docenić moje umiejętności i tradycję kilku pokoleń zdunów, którą szczycę się dzięki mojemu ojcu i jego przodkom.
Pracy zduna przyglądałem się od kiedy pamiętam. Gdy miałem kilkanaście lat, moją edukacją zajął się jego znajomy, mistrz zduński. Jak większość młodych ludzi nie byłem przekonany do tego typu pracy: ciężkiej, brudnej i – jak mi się wtedy wydawało – niewdzięcznej, tym bardziej że mój Mistrz nie kwapił się do tego, aby od razu przekazywać mi swoje tajniki i sztuczki – długo wykonywałem jedynie podstawowe i pomocnicze czynności typowe dla pomocnika, więc byłem już powoli zniechęcony i znudzony. Mistrz był do tego rygorystyczny i stanowczy, nawet parominutowe spóźnienie lub najmniejsza niesubordynacja skutkowały karą, a dokładnie odesłaniem do domu! Częste rozmowy z ojcem przekonały mnie jednak, że w ten sposób od wieków kształtuje się młodych, krnąbrnych adeptów i dopiero wtedy, gdy nabiorą pożądanych cech, takich jak cierpliwość, sumienność, pracowitość, zaczyna się prawdziwa nauka. To też element tradycji, którą teraz dzięki doświadczeniu rozumiem o wiele lepiej i widzę jej prawdziwy sens.
Parę dekad pracy przyniosło doświadczenie, wiedzę i możliwości rozwoju zarówno w kreacji coraz ciekawszych projektów, jak i w zakresie konstrukcji, technologii i wdrażania nowych rozwiązań oraz materiałów. Efektem tego jest choćby stworzenie, wdrożenie do produkcji i zakończenie procesu certyfikacji ogrzewacza OSZ 700 oraz jego wersji do niskiej zabudowy – OSZ 900. Urządzenia te pozwalają przenieść uciążliwy proces budowy pieca z siedziby klienta do hali produkcyjnej, gdzie w powtarzalnych, kontrolowanych warunkach powstają elementy, które można błyskawicznie złożyć na miejscu. Pozostaje wtedy do realizacji jedynie zewnętrzna powłoka, wykonana z dowolnych materiałów, takich jak kamień, cegła, bielona glina czy kafle. W krótkim czasie bez wielkiego wysiłku można stworzyć estetyczne, a jednocześnie ekologiczne i naturalne źródło ciepła, które spełnia najsurowsze normy środowiskowe, łącznie z unijną dyrektywą Ekoprojekt.
Ku mojemu zaskoczeniu ostatnie lata to prawdziwy renesans rzemiosła. Coraz częściej pojawiają się dobrze zorientowani klienci, świadomi zalet i cech tradycyjnych technologii grzewczych, którzy chcą je wykorzystać nie tylko w istniejących domach, ale także planują nowe realizacje pod kątem pieców, kuchni i całych kompleksów wykorzystujących energię drzemiącą w drewnie.
Dzięki nowoczesnej technologii w ostatnich latach piece są w stanie nadążyć za coraz surowszymi wymogami ekologii, stają się coraz wygodniejsze w obsłudze, ekonomiczne i przede wszystkim stanowią wyjątkową ozdobę domu. Żywy ogień, który możemy widzieć dzięki przeszkleniom z nowoczesnego szkła, ma nie tylko znaczenie estetyczne, ale również daje poczucie bezpieczeństwa i wycisza po całodziennej pracy.
Ogień towarzyszy nam od zawsze, dobrze więc, że nadal mogę realizować motto mojej firmy: „Wnosimy ciepło do Twojego domu”.
Soul of Fire
Mistrz zduński Bogdan Nikiel
ul. Klonowa 18, 43-365 Wilkowice
tel. 502 575 067
e-mail: [email protected]