Od pewnego czasu określenie ,,ciepły kominek” staje się jednym z częściej używanych w branży kominkowej. Przed kilku laty mieliśmy już do czynienia z ekspansją terminu „wkład wodny”, co oczywiście było skrótem myślowym i z pewnością nie oznaczało kominka opalanego wodą! Na marginesie, z tą wodą to wcale nie jest pozbawione sensu, bo pewna amerykańska firma, idąc w ślady konstruktorów samochodów, zaproponowała kominek zasilany wodorem powstającym w wyniku rozkładu wody właśnie…
Jednak wracajmy do naszych ,,ciepłych” kominków. Oto pojawił się skrót, który definiuje kominki kumulacyjne zbudowane w ten sposób, że ich powierzchnia nagrzewa się, wolno oddając zdrowe ciepło. Wszystko to jest piękne i prawdziwe. Technika kumulacyjna nie jest niczym nowym, a nowoczesne materiały i elektronika mogą jeszcze coś ekstra dodać i uprościć. Jednak taki skrót myślowy wytwarza u wielu klientów pewne skojarzenie skoro te kominki są „ciepłe”, to cała reszta jest… „zimna”!
A przecież kominek zimny to kominek, który nie wytwarza dostatecznej ilości ciepła, nie daje satysfakcji z użytkowania, a może nawet jest źle wykonany. Tym oto sposobem, przez użyte pewnie w dobrej wierze, ale bezmyślnie jedno słowo, cały dotychczasowy dorobek branży kominkowej staje pod znakiem zapytania. Okazuje się bowiem, że niemal wszystko, co zostało przez ostatnie naście lat zbudowane w Polsce, jest do niczego, bo zimne. Co gorsze, większość budowanych aktualnie kominków i pieców kominkowych do tej grupy też się zalicza! Trzeba uczciwie powiedzieć, że technika kumulacyjna nie jest w Europie niczym nowym. Jej prawidłowe stosowanie wymagało przez lata wysokich umiejętności zduńskich, potwierdzanych wieloletnią praktyką i zawodowymi certyfikatami.
Dzięki technice fabrycznych wkładów piecowych oraz nowatorskim materiałom i technologiom zduńskim od mniej więcej dwudziestu lat kumulacja stała się dostępna szerszej grupie, mniej wprawnych zdunów, a tym samym popularniejsza.
Tym niemniej tereny, gdzie ta technika jest doprawdy popularna, ograniczają się do kilku landów w Austrii i Niemczech a popularność wynika głównie z przyczyn urbanistycznych i… ekonomicznych.
Rozrzucenie domów w terenie, brak możliwości budowy sieci gazowych oraz wysoki poziom ekonomiczny dają możliwość sięgania po rozwiązania, które gdzie indziej są zbędne lub po prostu zbyt kosztowne.
Nie przypadkiem część terenów zdobytych techniki kumulacyjne pokrywa się z miejscami o największej sprzedaży kotłów na pelety, pomp ciepła lub kolektorów słonecznych.
Ostatnie kilka lat w branży kominkowej to czas na „fusion”, czyli przenikanie się rozwiązań dotąd sprzecznych. Kumulacja w postaci różnych nasad we wkładach kominkowych, a nawet piecach wolno stojących, większe przeszklenie pancernych dotąd wkładów piecowych, woda zarówno w piecach kaflowych, kominkach, jak i nawet w piecykach, no i wszechobecne pelety w każdym z wyżej wymienionych.
Nie ma co jednak tworzyć mitów o tym, że jest coś „ciepłego”, to coś lepszego!
Rozwiązania kominkowe powinny być wybierane nie na ślepo i nie pod wpływem reklamowego hasła, ale po określeniu faktycznych potrzeb oraz możliwości. Raz będzie to prosty piecyk wolno stojący, innym razem kominek z wielkim przeszkleniem na trzy strony, a jeszcze innym razem właśnie piec kaflowy kumulujący ciepło. Żadne z rozwiązań nie jest uniwersalne i idealne.
Tak jakoś się składa, że tych pierwszych, czyli piecyków wolno stojących sprzedaje się w Europie wielokrotnie więcej niż wszystkich innych typów kominków razem wziętych! W naszym kraju, po przygotowaniu zarówno klientów, jak i fachowców, będzie prawdopodobnie miejsce na 10-20 % udział techniki kumulacyjnej w ogólnej sprzedaży. I to wszystko!
Nawet z przyczyn ekonomicznych nie można nikogo zmusić, by kupował to, na co go nie stać. A przecież technika kumulacyjna kosztuje i właśnie fachowcy powinni o tym wiedzieć najlepiej, bo to oni liczą te krążki, kształtki, kafle, płyty i klapy. Za cenę popularnego wkładu kominkowego kupi się co najwyżej… drzwiczki do wkładu piecowego. A gdzie reszta? Nie można jednak z wyższością traktować innych kolegów z branży tylko dlatego, że sprzedaje się i buduje piece kumulacyjne. Nie można też używaniem bezmyślnych terminów psuć rynku wszystkim. Tak się składa, że ładnych parę lat kominkami się zajmuję i wiem dokładnie, że wielu z tych głośno dzisiaj o cieple krzyczących, dorobiło się swojej pozycji rynkowej w całkowicie ,,zimny” sposób. Czy jest to powód, by wysyłać „kominkowy IPN”? Znam prostsze sposoby.
Jeżeli już w Polsce pojawiają się lub stają się popularnymi pewne rozwiązania, to przecież nie popełnimy błędu używając określeń będących po prostu tłumaczeniem ich oryginalnych nazw. Ułatwi to również prace tłumaczom różnego rodzaju materiałów informacyjnych, tekstów… Nie twórzmy nazw, które nie tylko są pokrętne, tak jak „koza” użyta jako termin określający piec wolno stojący niebezpiecznie oraz negatywnie szufladkują produkty lub kogoś obrażają.
Lepiej będzie, gdy ludzie będą zamawiali kominki, różne kominki, ale i jak najwięcej kominków. Niech będą one bezpiecznie budowane i użytkowane a we wszystkich domach dzięki nim będzie ciepło.
wh