Niektórzy używają przepustnicę, stosując skanalizowane doprowadzenie powietrza do paleniska. Szczelna czy nieszczelna? Oto jest pytanie!
Każdy, kto ma wątpliwości, jakiej przepustnicy użyć, powinien zastosować nieszczelną, nawet jeśli wykonuje instalację grzewczą, która z racji technologii wymaga przepustnicy szczelnej. Jego wątpliwości świadczą o nieposiadaniu dostatecznej wiedzy, by taką instalację wykonać. Nieszczelność przepustnicy to rodzaj zaworu bezpieczeństwa, który zadziała, gdy użytkownik kominka zamknie ją przedwcześnie. Z błędami popełnianymi przez klientów trzeba się liczyć. Niestety zdarza się, że wykonawca też nie wie, co robi (nawet co trzeci źle zamontowany kominek statystycznie daje dwóch zadowolonych klientów, którzy będą firmę nadal polecać).
Szczelna przepustnica wywodzi się z tradycyjnego zduństwa. Zastosowanie jej ma na celu głównie osiągnięcie lub przybliżenie efektu, który dawał piec kaflowy. Piece kaflowe budowali i budują fachowcy (zduni), którzy przeważnie wykazują spore zrozumienie dla procesu spalania (inaczej mówiąc, wiedzą co robią). Piec należało w odpowiednim momencie szczelnie zamknąć, by zgromadzone w nimi ciepło nie uchodziło do komina. Komin w piecu potrzebny jest wtedy, gdy paliwo produkuje toksyczne gazy (dymi). Gdy paliwo osiągnie fazę czerwonego żaru, komin przestaje być potrzebny. „Wyłączamy” go przez szczelne zamknięcie drzwiczek lub zasunięcie szybra (to drugie rozwiązanie jako bardzo niebezpieczne zostało zabronione). W kominku, czy raczej w pieco-kominku, drzwi powinny być z zasady zawsze zamknięte, więc rolę drzwiczek piecowych przejęła przepustnica.
Szczelna przepustnica pozwala osiągnięć efekt pieca kaflowego w urządzeniu grzewczym (kominku lub pieco-kominku). Nieszczelna przepustnica pozwala jedynie przybliżyć nas do tego efektu. Koniec, kropka. Nie oznacza to, że nieszczelna przepustnica jest gorsza. 95% realizacji to kominki, w których palą użytkownicy nie mający pojęcia ani o zjawiskach fizycznych zachodzących w piecu, ani o prawidłowym spalaniu drewna, i raczej niezbyt tą wiedzą zainteresowani. Ma się palić, najlepiej ciągle, więc taki klient lubi nałożyć, trochę przymknąć i nie myśleć, że drewno pali się etapami, że najbardziej pożądany i efektywny w tej zabawie, czyli płomień, to palący się gaz drzewny. Ponad 80% masy drzewnej spala się jako gaz, a możliwe jest to dzięki doprowadzeniu do wkładu kominkowego (paleniska) świeżego powietrza.
Nieszczelna przepustnica, pozwalająca ograniczyć dopływ powietrza do urządzenia, ale przepuszczająca zawsze odrobinę tlenu nawet przy całkowitym zamknięciu, jest bezpieczna. Palenie w piecu kaflowym wymagało wiedzy i doświadczenia. Zadanie to przypadało osobie odpowiedzialnej – przynajmniej sam moment szczelnego, ostatecznego przymknięcia drzwiczek, gdyż on decydował nie tylko o bezpieczeństwie użytkowników, ale głównie o cieple, które piec wytwarzał.
Przedwczesne zamknięcie dopływu powietrza w starych piecach wiązało się z możliwością zaczadzenia. W nowych piecach, opalanych drewnem, to przede wszystkim brudna szyba. Z kolei zbyt późne wykonanie tej czynności, to wychłodzenie pieca wskutek przepływu zimnego powietrza przez jego konstrukcję. Twierdzić, że umiejętność obsługi pieca została zapomniana czy zatracona, to przesada. Zimowy krajobraz, zarówno małych miasteczek, jak i wsi, jest urozmaicony pióropuszami z wielu czynnych kominów. Niejedna firma zduńska do dziś za podstawę swego bytu ma utrzymanie w dobrej kondycji pieców w ramach tzw. ADM-ów. Tak się składa, że kominki najczęściej kupują ci, którzy piece dawno temu wyrzucili, lub ci, którym status ekonomiczny pozwala na zakup kominka z powodów snobistycznych. Nauczenie się obchodzenia z ogniem to dla większości tych szczęśliwców spore wyzwanie. Te proste zasady sprawiają czasem dużo kłopotów. Z pomocą przyszła elektronika, we współpracy z przepustnicą. Wszędobylska komputeryzacja znalazła sobie miejsce również w tej dziedzinie, w której – wydawać by się mogło – może być tylko cegła szamotowa i solidne żeliwo. W przypadku przepustnic rozszczelnionych wygląda to trochę jak grabienie liści na wietrze. Zadaniem sterownika jest utrzymanie stosunkowo niskiej temperatury na wyjściu z paleniska do komina (do 500°C). Celem jest ograniczenie zużycia opału i ochrona urządzeń przed destrukcyjnym działaniem gazów spalanych w wysokich temperaturach. Natomiast oferta sterowników współpracujących ze szczelnymi przepustnicami przeznaczona jest dla wybranej grupy urządzeń. Konstrukcja tych urządzeń jest tak przemyślana, by wytrzymały temperaturę spalania najbardziej optymalną dla fizycznych i chemicznych właściwości drewna (500° do 1100°C). W takim wkładzie drewno pali się jako gaz, a płomień może mieć nawet 4 metry. Oczywiście niedorzecznością byłoby montować te paleniska bez urządzeń towarzyszących, typu kanały czy krążki kumulacyjne, ale to inna bajka, skupmy się na przepustnicy. Sterujący nią komputer zaopatrzono w czujnik odporny na bardzo wysoką temperaturę. Na podstawie wysyłanych przezeń informacji specjalny program, odnosząc się do autonomii spalania drewna, steruje procesem krok po kroku aż do całkowitego (szczelnego) zamknięcia dopływu powietrza do paleniska. Upraszczając, najbardziej przydatna i najchętniej wykorzystywana jest w tych urządzeniach funkcja, która… ma zastąpić babcię. Jest to co prawda 5% jego możliwości, ale do tej prozaicznej roli – zamknięcia drzwiczek w odpowiednim momencie – sprowadza się jego najczęstsze zastosowanie w naszym kraju. Rola to niezwykle przydatna, szczególnie wtedy, gdy wyemancypowana babcia ma swoje mieszkanie i w naszym piecu palić nie zamierza. Możemy rozpalić i wyjść do pracy lub pójść spać bez obawy, że w kominku płomyki zaczną uprawiać nie zamierzone czary. Dodam, że sterowniki obsługują procesy bardziej złożone tam, gdzie chęci i możliwości finansowe pozwalają na budowę instalacji łączących bardzo różne technologie, np. piec kumulacyjny z wymiennikiem wodnym, wspomagany solarami lub kominek z możliwością palenia drewnem, ale posiadający w piwnicy zasobnik zgranulowanych trocin (peletów) czy odpadów drewna (zrębków). Sterownik umożliwi leniuchom lub zapracowanym ogrzewanie kominkiem, który odpalony jesienią, sam wyłączy się wiosną, bez konieczności uciążliwego dokładania opału kilkakrotnie w ciągu dnia.
Nikt z nas nie zna się absolutnie na wszystkim, nawet na tak wąskiej „działce” jak nasza. Gadajmy więc, co nam ślina na jęzor przyniesie, ale na papier przelewajmy tylko to, co pewne i sprawdzone. To, co nam się wydaje, a nie jest poparte badaniami laboratoryjnymi czy praktycznymi, może tylko wyrządzić szkodę, pożytku żadnego nie przynosząc.
Piotr Batura
Tekst pochodzi z magazynu KominkiPRO nr 1(6) 2012