O piecach znajdujących się w nadmorskiej willi w Sopocie wiedziałyśmy już dawno, znałyśmy także jego wygląd ze zdjęć archiwalnych. Dla nas każdy wyjazd z Fromborka do miejscowości położonych ponad 100 km to z reguły całodzienna wyprawa. Podobnie było także z wyjazdem do Sopotu. Na początku musiałyśmy odszukać właściciela obiektu, aby uzyskać zgodę na wejście do wnętrz i zrobienie zdjęć pieców, potem ustaliłyśmy termin spotkania, by wreszcie po długich poszukiwaniach trafić pod właściwy adres. Wiedziałyśmy, gdzie chcemy jechać, tylko nie wiedziałyśmy jak tam trafić. To wcale nie było takie proste. Ulica Kilińskiego położona jest tuż nad morzem i żeby tam dojechać, należy w odpowiednim momencie skręcić z głównej Alei Niepodległości. Przy szybkiej jeździe po mieście, kiedy przegapiłyśmy właściwy zjazd w ulicę boczną, musiałyśmy manewrować i kluczyć przez dłuższy czas (bo Sopot to głównie uliczki jednokierunkowe), żeby trafić pod właściwy adres.
Więcej ciekawych artykułów znajdziesz na stronie głównej KOMINKI.ORG.
Na miejscu oczarowała nas piękna willa z pocz. XX wieku, jedna z wielu perełek architektonicznych, charakterystycznych dla budownictwa mieszkalnego i wypoczynkowego starego Sopotu. Położona tuż przy plaży, z rozbudowaną bryłą, z werandami, balkonami i wykuszami, zwieńczona wieża z cebulastym hełmem oczarowała nas wyglądem zewnętrznym. Po wejściu do środka od razu przystąpiłyśmy do fotografowania, mierzenia i pytania o historię pieca. Od kiedy posługujemy się aparatami cyfrowymi, nasz materiał zdjęciowy liczy po kilkaset ujęć. Piec, wokół którego rozstawiłyśmy swój sprzęt, to przykład pieca reliefowego z pocz. XX w., (czas budowy willi to ok. 1906 r. i to także czas powstania pieca), o wielobarwnej polewie z neorenesansową dekoracją, z bogatym, figuralnym zwieńczeniem i dwoma przypieckami. Różnorodność detali, formy kafli, ozdobniki, tak nas pochłonęły, że krzątałyśmy się przy nim kilka godzin. Wspinałyśmy na wysokość kilku metrów, żeby zarejestrować wszystkie detale. Wychodząc po skończonej sesji zwróciłyśmy uwagę na przepięknie zachowane, prawie niezmienione wnętrza willi, dekoracyjną stolarkę, a także drugi piec, z nieco skromniejszą dekoracją, który znajdował się w holu. Tu także zrobiłyśmy dokumentację i wtedy zauważyłyśmy niewielkie, ceramiczne lawabo z maszkaronem, zamocowane w ścianie, które o mały włos uszłoby naszej uwadze. Okazało się niezwykle pięknie dekorowane motywami podobnymi do tych, jakie zastosowano na piecu, z wielobarwną polewą, mosiężnymi kurkami i wylewką.
Chociaż do Sopotu mamy ponad 115 km i jechałyśmy tam, żeby zarejestrować jeden piec, to warto było poświęcić na to cały dzień, bo zarejestrowałyśmy nie jeden, a dwa piece, no i po raz pierwszy ceramiczne lawabo.