Już dawno temu wymyślono sposób na przyspieszenie procesu budowy kominków. Gdy firmy kominkowe, głównie francuskie, osiągnęły etap uprzemysłowienia, ich linie produkcyjne nie mogły czekać, aż pojedynczy klient namyśli się. Stworzono więc grupę projektów gotowych, pomyślanych tak, by były to kominki zarówno ładne dla klienta, jak i ekonomiczne w wytwarzaniu. Każdy model miał swoje kolorowe zdjęcia dla potencjalnego nabywcy, instrukcję montażu dla sprzedawcy, a technologiczne karty u producenta. Pojawiły się gotowe projekty kominków rustykalnych, klasycznych, nowoczesnych... Modeli przybywało, katalogi były coraz grubsze, a po ich objętości poznać można było potencjał firmy.
Więcej artykułów o podobnej treści znajdziesz w kategorii KOMINKI.
Po kilku tygodniach od zamówienia, zapakowany w pudło i umieszczony na palecie, zestaw montażyści firmy w ciągu kilku, kilkunastu godzin zamieniali w działający kominek u klienta. Gotowe zestawy sprawiły, że pojawiła się osoba ,,montażysty” zamiast tradycyjnego i doświadczonego zduna. Na negatywne efekty takiej przemiany nie trzeba było długo czekać. Jak każda produkcja, również produkcja kominków w zestawach miała swoją bezwładność. Nie nadążyły więc firmy za zmianą mody. Wokół rosło zainteresowanie prostymi kominkami wykończonymi marmurem, kominkami kaflowymi z wielkoformatowymi kaflami czy wręcz bryłami minimalistycznymi, a one dalej oferowały głównie modele rustykalne z drewnianymi belkami.
Okazało się, że znacznie poszerzyła się w Polsce oferta naturalnych kamieni. Pojawiały się marmury, granity, trawertyny z najdalszych zakątków świata, a ich ceny stały się bardziej przystępne. W Polsce też ujawniły swoją obecność najważniejsze europejskie kaflarnie z Niemiec i Austrii. Zasobniejsi Polacy coraz częściej sięgali po pomoc projektantów, decydowali się na indywidualne projekty wnętrz i kominków. Zestawy kominków znalazły swoje schronienie niemal wyłącznie w budowlanych supermarketach. Kupowane bez profesjonalnego wsparcia, montowane przez przypadkowe ekipy tylko pogarszały opinię o kominkach z paczki. Wszystko wskazywało na to, że czas kominków w zestawach bezpowrotnie mija.
Kominek z pudełka nie jest absolutnie „kotem w worku”! Tutaj wcześniej można dokładnie ustalić wszelkie parametry, a często zobaczyć taki zmontowany zestaw na ekspozycji w salonie kominkowym. Zestawy pojawiły się u całkiem poważnych europejskich producentów, ale też w kilku polskich dużych firmach. Tym sposobem producenci i handlowcy dążą do korzystnej dla nich formy „sprzedaży wiązanej”. Wcale nie oznacza to, że wciskają nam kit, tylko „kit”, czyli po angielsku „zestaw”!
Jednak poza atutami dla sprzedawcy, zestawy mają też sporo zalet dla klientów. Po pierwsze, są profesjonalnie przygotowane i zbudowane wyłącznie ze sprawdzonych i certyfikowanych materiałów. To gwarantuje stabilność i bezpieczeństwo. Po drugie, kominki i piece, mimo że docierają do nas w nieatrakcyjnej skrzyni lub pudle, zaprojektowane są zwykle przez doskonałych fachowców. Żaden „mistrzunio” nie zepsuje więc ich estetyki, ich proporcji. Możliwości indywidualizacji są wielkie (kolory tynku, rodzaj kamienia, kilkadziesiąt barw glazury w kaflach…). Nic też nie stoi na przeszkodzie, by do tej pewnej estetycznie i technicznie „bazy” nadal coś swojego dobudować, jeśli inwestor i jego projektant czują się na siłach, by to co dobre jeszcze poprawić.
Witold Hawajski
(pełna wersja artykułu w numerze 1(27)/2011 „Świata Kominków”)