Kilka lat temu, przy podobnej jak teraz, mroźnej, zimowej aurze wybrałyśmy się po pracy do nieodległej wsi Brzeziny. Gnała nas nadzieja na wielkie odkrycie... Kiedy nasza znajoma z Fromborka zapytała, czy chcemy obejrzeć piec z zegarem, z biało-niebieskich kafli, w wyobraźni stanął nam biały piec z niebieską, malowaną dekoracją. Wyglądało, że to egzemplarz wcześniejszy, może w typie pieców z XVIII wieku. Spotkać taki w domu prywatnym to raczej rzecz niezwykła.
Więcej ciekawych artykułów znajdziesz na stronie głównej KOMINKI.ORG.
Ale żeby z zegarem...? Jeszcze się upewniłyśmy:
- Ale jak to z zegarem, jak on właściwie wyglądał?
- Zegara to już nie ma, bo podobno jak Rosjanie weszli, zegar wydłubali.
To się trzymało kupy.
- Ale czy kafle malowane na niebiesko?
- No... chyba malowane... - brzmiała odpowiedź.
Brnąc przez zaspy do malowniczo położonego domostwa jeszcze snułyśmy domysły. Na miejscu, w nieużytkowanym od dawna pomieszczeniu, pokazano nam monumentalny piec... kuchenny, biało - niebieski, bo z kafli pokrytych białym i niebieskim szkliwem, a ślad po rzekomym zegarze okazał się wyrwą po termometrze!
Właściwie był to ogromny trzon kuchenny, połączony z piecem piekarniczym, prawdziwy „kombajn kuchenny”, zapewne z początku XX wieku. Wkład metalowy posiadał sygnaturę zakładu, w którym powstał W. (Willy) Appelt Herzberg am Herz oraz cytat z Modlitwy Pańskiej - Unser tägliches Brot gib uns heute(Chleba naszego powszedniego daj nam dzisiaj).
W sumie odkrycia nie było, ale urządzenia okazało się bardzo ciekawe. Ponieważ właściciele chcieli się go pozbyć, nawet próbowałyśmy zainteresować nim kogoś ze znajomych. Świetnie się nadawało do restauracji albo wiejskiego domu. Ale jakoś nie znalazł się wtedy nikt, kto by podzielił nasz entuzjazm.