My, Polacy, tak mamy. Lubimy niskie ceny. Tak reklamuje się największa sieć handlowa w Polsce. Targuj się, bo warto. W każdym przypadku możesz wytargować lepszą cenę lub korzystniejsze warunki oferty, namawia wielka gazeta codzienna.
Prawdę mówiąc, nie tylko Polacy tak mają - nikt nie lubi wydawać dużo!
Więcej artykułów o podobnej treści znajdziesz na portalu KOMINKI.ORG
Jednak co to znaczy „dużo”? Według firmy badawczej GfK Polonia, Polacy w roku 2013 mają do wydania na towary i usługi 220 miliardów Euro. Ten tzw. ,,potencjał zakupowy” stawia nas na 9. miejscu w Europie. Mistrzami w pozbywaniu się kasy będą w roku 2013 Niemcy, którzy mają do wydania 1,6 biliona Euro i Francuzi z 1,2 bilionem. Dziewiąte miejsce na 42 przebadane kraje - nic tylko się cieszyć? Niestety, Polska to duży kraj i w przeliczeniu na 1 mieszkańca nie jest już tak wspaniale. Tutaj statystyczny mieszkaniec Polski wydaje 3,5-4 razy mniej niż statystyczny Niemiec, a co dopiero mówić o Szwajcarach czy Norwegach, którzy statystycznie na wydatki przeznaczają dwa razy więcej niż przeciętny Europejczyk.
Jak to wszystko ma się do kominków? Wiele lat temu, na początku politycznej i gospodarczej transformacji, firmy kominkowe, które chciały do Polski wejść startowały ze specjalnymi cenami, często o 20-25 niższymi niż proponowane w bogatszych krajach. Gdy okazało się, że Polak potrafi kosztem wielu wyrzeczeń sprawić sobie kominek, zniknęły przywileje i dzisiaj wszyscy proponują nam zharmonizowane europejskie cenniki. W większości przypadków, na skutek zmiennego kursu Euro i naszego wysokiego VAT oznacza to, że płacimy za wkłady kominkowe i piece więcej niż zamożni obywatele „starej” Europy. Na dodatek cenniki europejskich producentów co roku podlegają korektom o 2-3% w górę. Tym sposobem wkład kominkowy, który wiele lat temu kosztował około 4.000 zł, dzisiaj ma już cenę detaliczną... 10.000 zł! Wiem co piszę, bo kominki sprzedaję od 21 lat.
Póki co Polak z kominka rezygnować nie zamierza, ale przy średniej pensji na poziomie 4.000 zł trudno dziwić się negocjacjom cenowym oraz próbom poszukiwania tańszych zamienników. Niekiedy pogoń za „tanim kominkiem” przybiera kabaretowe formy, bo dzisiaj bardziej liczy się wysokość rabatu, tani zakup i sukces negocjacyjny, a nie to czy jest to kominek optymalny dla naszych realnych potrzeb.
Wykorzystują taką sytuację różni specjaliści od „bezpośredniego” importu z pominięciem sieci dystrybucji. Co najlepsze, tego co robią nie można nazwać spekulacją ani zarzucić wykorzystywania znajomości marki i produktu wypracowanej przez oficjalnego dystrybutora. Wszystko odbywa się legalnie, bo wolność gospodarcza ma swoją cenę, jednak ktoś na tym straci... W ten czy inny sposób „do tyłu” będzie uczciwy dystrybutor oraz... nabywca.
Sytuacja dużej dysproporcji cen większości importowanych wyrobów kominkowych sprawia, że coraz śmielej poczynają sobie polscy producenci. Jest ich coraz więcej i rosną w siłę. Jednak nie ma co się oszukiwać, że w Polsce stworzone zostaną genialne kominkowe produkty na światowym poziomie... Chociaż, żeby być obiektywnym, na palcach jednej ręki można takie policzyć. Tak jak nie ma sensu dorabianie filozofii, że Dacia jest lepsza od Audi, tak samo fałszywie brzmią reklamowe hasła o ,,królach kominków” czy coś w tym rodzaju. Nie ma sensu farbowanie kominkowego kota na tygrysa. Nie jest też w porządku bezpodstawne psucie opinii europejskim liderom, bo to nie ich wina, że Polak nie zarabia tyle co Niemiec czy Belg. Dla dobra rynku potrzebne są firmy, które będą prowadziły badania, wprowadzały innowacje, podwyższały standardy, a także wydawały pieniądze na promocję kominków.
Oczywiście, nic nie jest dane raz na zawsze, ale jeszcze sporo pracy przed polskimi firmami, by wysoki poziom osiągnąć. Ale przecież nie o to i tak w tym wszystkim chodzi. Dobrych, ale drogich kominkowych produktów jest w Europie dostatek.
Firmy z tradycjami, setki specjalistów, doskonałe zaplecze badawcze i maszynowe oraz dobry marketing i reklama. To wszystko już w Europie jest.
Nam natomiast potrzeba może nie najwyższej klasy, ale kominków dostosowanych do realnej siły nabywczej statystycznego polskiego klienta. Lubimy niskie ceny, ale czy warto kochać tanie kominki?
wh