Reklama

Nordpeis - kierunek: Polska!

Minęło już kilkanaście lat od momentu, gdy firma Nordpeis uruchomiła produkcję w Polsce. Dziś to właśnie w naszym kraju powstają niemal wszystkie obudowy, wkłady i piece norweskiego koncernu. Chociaż w wiek nastolatka wchodzą jedynie fabryki w Trzciance, Nordpeis wyraźnie dojrzał do szerzej zakrojonych zmian i z impetem wkracza w nowy etap, zdecydowanie zwiększając swoją aktywność.
Nordpeis - kierunek: Polska!


Minęło już kilkanaście lat od momentu, gdy firma Nordpeis uruchomiła produkcję w Polsce. Dziś to właśnie w naszym kraju powstają niemal wszystkie obudowy, wkłady i piece norweskiego koncernu. Chociaż w wiek nastolatka wchodzą jedynie fabryki w Trzciance, Nordpeis wyraźnie dojrzał do szerzej zakrojonych zmian i z impetem wkracza w nowy etap, zdecydowanie zwiększając swoją aktywność.
Początki firmy sięgają lat 80-tych. Pomysł produkcji oraz sprzedaży pieców i obudów kominkowych narodził się podczas zwykłego przyjacielskiego spotkania Bjarne Varre i Mortena Henrikssona, w przydomowym garażu, w otoczeniu śrubek i samochodów oraz miłym towarzystwie dżinu z tonikiem. A jednak zaledwie 3 lata później, w roku 1987, rynek Norwegii stał się zbyt mały jak na ofertę pieców, obudów kominkowych i wkładów Nordpeis oraz ambicje założycieli firmy. Nie do przyjęcia była też wtedy produkcja obudów wyłącznie pod kątem wkładów kominkowych norweskich firm. W warunkach kraju nie należącego do UE eksport był jednak obciążony 12% podatkiem. Rozwiązaniem tego problemu mogło być jedynie rozpoczęcie produkcji w którymś z krajów Wspólnoty Europejskiej. W ten sposób w roku 1989 fabryki Nordpeis wyrosły w Portugalii, przez niemal kolejne 10 lat rozrastając się tam z powodzeniem. Kiedy po tym czasie stało się jasne, że rozwój firmy wymaga dalszej ekspansji i zmian, w kręgu zainteresowań właścicieli znalazła się Europa Wschodnia, a wraz z nią – Polska. – Widzieliśmy spory potencjał tej części kontynentu – wspomina dziś Bjarne Varre, który jako przedstawiciel angielskich stoczniowców, od lat związany z międzynarodowym przemysłem morskim, stale podróżował, odwiedzając również nadbałtyckie miasta portowe.
Sentyment do miejsc i korzystne położenie kraju nie zaważyły  jednak na decyzji o lokalizacji nowych zakładów w takiej mierze, jak wiara w potencjał ludzi. – Wybraliśmy Polskę, czyli przede wszystkim dobrych, solidnie wykształconych pracowników, bo tutejszy system edukacji dla branży przemysłowej jest dużo lepszy niż w Norwegii, Szwecji czy Niemczech – przyznaje Bjarne Varre. – I dziś jesteśmy bardzo szczęśliwi, że to zrobiliśmy – dodaje.

Wbrew złym doświadczeniom innych spółek w branży rozwojowi Nordpeis nie zaszkodziło przejęcie przez szwedzki koncern Nibe, którego ofertę przyjęli założyciele firmy wraz ze Stijanem Varre (bratem Bjarne) oraz inwestorami finansowymi w 2005 roku. Mimo że norweskie produkty – obok Handöl, Cronspisen, Contury, Premodul i Roslagsspisen – stały się w ten sposób zaledwie częścią oferty jednej z trzech dywizji Nibe (sekcji pomp ciepła, elementów elektrycznych i pieców), koncern docenił markę Nordpeis. Być może spora w tym zasługa pozostania w firmie Bjarne Varre oraz syna drugiego z założycieli – aktualnego dyrektora fabryk w Polsce Matissa, w dalszym ciągu czuwających nad przyszłością Nordpeis.
Tak czy inaczej dostępne w ofercie firmy piece, obudowy oraz wkłady coraz lepiej znane są i chętniej kupowane na całym kontynencie – od Rosji po Włochy. Wszystkie pozycje oferty zostały też objęte standardami Nibe, w tym surowymi wymaganiami dotyczącymi ochrony środowiska i czystości spalania. Wyraźnie rozwija się również Northstar – marka firmująca produkcję Nordpeis dla zleceniodawców zewnętrznych. W jej ramach w Trzciance powstają wyroby dla coraz większej liczby prestiżowych firm z branży kominkowej w całej Europie.
Najbardziej spektakularne przykłady dynamicznych zmian i rynkowej ekspansji przyniósł jednak czerwiec tego roku. W tym jednym miesiącu Nordpeis zaprezentował nową gamę produktów imponującej liczbie 600 dilerów z Polski i Europy. Zaaranżowana specjalnie do tego celu, ukryta w zwykłej wiejskiej stodole scena, odsłonięta przez z pompą uniesioną kurtynę, sama w sobie robiła ogromne wrażenie na zaproszonych. Najważniejsze było jednak nie to, w jaki sposób, a co zaprezentowano.
Modele obudów i pieców opracował duet studentek z Akademii Dizajnu w Oslo – Karoline i Ingvild, umiejętnie godząc przyjazne, ciepłe formy z surową nowoczesnością. – Odchodzimy od minimalizmu, choć w naszych produktach wciąż widoczna jest ta linia. Najnowsze propozycje balansują gdzieś pomiędzy tym surowym stylem a stylem retro, który wyraźnie powraca. Dostrzegamy pojawiający się sentyment do amerykańskiego looku lat 50-tych, np. charakterystycznie zaokrąglonych form. Nie wiem, na jak długo, ale przypuszczalnie przez 3-5 najbliższych lat ten styl powinien utrzymać się na rynku – komentuje nowości Bjarne Varre.
Charakterystyczne dla premierowej oferty są też niewielkie rozmiary urządzeń, których gabaryty i waga walczą z legendą skandynawskich, niezwykle ciężkich pieców kaflowych, wymagających nierzadko podpory fundamentów. Nowa seria ujmuje filigranowością kształtów.
W przeciwieństwie do wcześniejszych propozycji firmy aktualna oferta nie jest indywidualizowana pod kątem potrzeb różnych rynków. Niewielkie i rzadkie różnice w modelach podyktowane są jedynie odmiennymi regulacjami prawnymi. – Kiedyś oferowaliśmy produkty bardziej nowoczesne do Włoch, „zdyscyplinowane” w formie do Niemiec czy klasycznie skandynawskie do Norwegii. Dziś tego nie robimy, bo w warunkach globalizacji świat jakby się skurczył, a gusta zbiegły się w jedno. Nosimy te same ubrania, kupujemy te same meble itd. – wyjaśnia Varre.
Wszystkie produkty nawiązują swymi nazwami do stolic krajów, znanych z urody miast i zakątków. Na  żartobliwe pytanie o to, dlczego nie ma wśród nich modelu oznaczonego nazwą tak ważnej dla Nordpeis Warszawy, Bjarne Varre odpowiada: – Nie ma też Oslo czy Kopenhagi. Nazwy muszą pasować do specyfiki rozwiązań i być uniwersalne. Proszę  wyobrazić sobie, jaką szansę na popularność wśród Europejczyków miałby model „Trzcianka”? Możliwe, że z czasem opracujemy projekt nawiązujący do specyfiki Krakowa, Poznania czy Warszawy.
Konkretniejsze plany związane z Polską dotyczą promocji i wielkości sprzedaży, która aktualnie kształtuje się na poziomie 3%. – Zwiększamy aktywność na polskim rynku. Przyznam, że z początku obawialiśmy się, że zainwestowane tu pieniądze będą trudne do odzyskania. Kiedy zaczynaliśmy, sytuacja ekonomiczna w Polsce była raczej kiepska, teraz widzimy jednak wyraźną poprawę. Poza tym mamy sieć dobrych, niezawodnych dilerów, a Polska to kraj o zimnych i długich zimach, z dużym zasobem drewna, zamieszkały przez prawie 50 milionów ludzi, którzy mają wiele sympatii do ognia… Stąd koncentrujemy się na rozwoju właśnie tutaj i oczekujemy wzrostu sprzedaży na bardzo dobrym poziomie, około 10-15 % – deklaruje założyciel Norpeis.
Wraz ze wzrostem wynagrodzeń w Polsce coraz bardziej ceniony będzie czas, a to – zdaniem skandynawskich przedsiębiorców – najlepsze warunki dla większego zainteresowania szybko nagrzewającymi się piecami. Dobre rokowania w związku z tym wydają się mieć również obudowy, które w ofercie Nordpeis dostępne są w postaci gotowej, wraz z instrukcją do prostego montażu.
Niezależnie od notowań w Polsce historia Nordpeis to przykład firmy doskonale odnajdującej się w warunkach globalizacji i braku granic. Na pierwszy rzut oka wydaje się, że największy potencjał firmy to sam dobry, nowoczesny produkt. Nie można jednak zapominać, że za dobrą ofertą zawsze stoją nieprzeciętni ludzie. Bjarne Varre ujmuje przede wszystkim witalnością i świetnym poczuciem humoru, które wbrew pozorom są pewnie tak samo przydatne, jak doświadczenie z zarządzania wieloma biznesami w USA i Europie, znajomość pięciu języków czy liczne podróże. Osobowości nie brakuje też wśród pracowników zespołu. Młodzi, bezpośredni podczas firmowych promocji odnajdują się doskonale w roli muzyków, kabareciarzy czy wodzirejów. – Musi być zabawnie – półoficjalnym tonem przyznaje założyciel firmy. – Ale najważniejszy jest pomysł i wiara, niezachwiana opiniami innych, niezamącona niczym. Dopiero wtedy można podejmować nawet największe ryzyko.
Agnieszka Krysa

 


Podziel się
Oceń

Reklama
Reklama