Piece kaflowe choć należą do tzw. zabytków ruchomych są w istocie dość nieruchome... Nie można ich zapakować i przewieźć, trzeba do każdego z nich dotrzeć, żeby na miejscu wykonać dokumentację fotograficzną, zrobić obmiary, poznać o ile to możliwe choć trochę ich historii. Jest to najlepszy sposób budowania wiedzy na ten temat. To właśnie od wielu lat robimy z większym czy mniejszym natężeniem.
Przy okazji często przychodzi nam weryfikować różne wskazania zaczerpnięte czy to od naszych informatorów, czy z literatury. A wiąże się to nieraz z wyjazdami w dość odlegle rejony, które bywa, że nie przynoszą większych efektów poza ustaleniem stanu faktycznego. Wtedy okazuje się, że kaflarnia, do której zmierzałyśmy, jest wiejskim domem z kaflami na fasadzie, pałac, w którym miał być niezwykłej urody piec zniknął z powierzchni (nie mówiąc o piecu), a malowany piec z zegarem okazuje się kuchnią kaflową.
Więcej ciekawych artykułów znajdziesz na stronie głównej KOMINKI.ORG.
W naszym regionie w ostatnich dziesięcioleciach przepadła ogromna ilość zabytkowych urządzeń grzewczych, niejednokrotnie o dużej wartości zabytkowej. Często literatura nie nadąża za życiem i w opracowaniach z ostatnich 20-30 lat obiekty te są wymieniane jako istniejące.
Na przykład barokowy, osobliwego kształtu, piec w pałacu w Markinach k. Bartoszyc jeszcze w literaturze z końca lat 80. XX wieku wzmiankowany był jako stojący w pałacu, tymczasem kiedy my się tym zainteresowałyśmy okazało się, że pałacu praktycznie nie ma, a piec zabrano z niego już w latach 50. XX w.
Szczególny dla nas wątek stanowi weryfikacja pieców fabryki Waltera Wendla (działającej od schyłku XIX w. do ostatniej wojny w Malborku, a potem w Braniewie), który sam w sobie byłby tematem na większą publikację. Posługując się wykazem realizacji firmy, otrzymanym z Niemiec od rodziny fabrykanta, udało się nam pozytywnie zweryfikować piece tego zakładu w różnych obiektach pałacowych i dworskich naszego regionu np. w Dobrocinie, Bęsi, Grazymach itd. Jednak w wielu obiektach ze wspominanej listy pieców już nie było (choć literatura powojenna o nich wspomina), a próby zdobycia informacji na miejscu okazywały się nader żmudne i czasochłonne. Jako przykład podać można pałac w Łabedniku k. Bartoszyc, gdzie z pewnością stosunkowo niedawno musiał jeszcze być przynajmniej jeden piec Waltera Wendla. A mimo spędzonych tam wielu godzin i rozmów z różnymi osobami oraz pozyskania numerów telefonów, pod którymi potencjalnie można by otrzymać jakieś wiadomości, trzeba było na końcu i tak odstąpić od poszukiwań.
Często, kiedy otrzymujemy informacje na temat konkretnych pieców okazuje się, ku zdziwieniu rozmówcy, że my te obiekty już znamy, jak np. podczas spotkania z Manfredem Ruhnau z Münster - przewodniczącym Stowarzyszenia Dawnych Mieszkańców Regionu Braniewa (Kreisgemeinschaft Braunsberg) - zanim nasz rozmówca zdążył dokończyć opowieść na temat kaflowego pieca w jego rodzinnym domu w Długoborze na Warmii, my już podsuwałyśmy mu zdjęcia tego obiektu…
Bywa też, że nasze wywiady środowiskowe prowadzą w przysłowiowe pole, dostarczając przy tym nieco radości.
Przykładem może być informacja, jaką uzyskałyśmy od lokalnego zduna, podeszłego już w latach fachowca z ogromnym doświadczeniem, który w latach 70. XX w. pracował także przy rekonstrukcji pieców barokowych, u nas, na wzgórzu katedralnym, w jednym z budynków Muzeum Mikołaja Kopernika (dawnym pałacu biskupim). Kiedy przed laty udało się nam z nim spotkać (co było niełatwe, bo często ze względu na skłonności do napojów wysokoprocentowych bywał niedostępny) próbowałyśmy wyciągnąć jak najwięcej informacji na temat pieców, które w swoim życiu składał, opowiadając, rzecz jasna, kim jesteśmy i dlaczego nas to interesuje. Po dłuższej rozmowie Pan Zdun nas zaskoczył mówiąc:
…A teraz powiem Wam, gdzie są takie piece, że się zdziwicie… malowane, kolorowe… To nas zelektryzowało... Jak to malowane, to może barokowe… ale gdzie… czy daleko?
Nie... niedaleko, tu we Fromborku… - brzmiała odpowiedź
Tu już nasz ekscytacja sięgnęła zenitu. Jak to możliwe? Takie piece i my miałybyśmy o tym nie wiedzieć? No więc prosimy o adres.
Pan na to... Adresu nie pamiętam, ale powiem wam jak tam dojść… idźcie prosto do góry tak jak na katedrę, potem przez drewniany most na wzgórze, dalej w prawo i zobaczycie biały duży budynek i tam na dole są takie piece, że nie ma takich nigdzie, ja sam je składałem, to wiem…
W miarę jak objaśniał drogę nasze emocje dramatycznie opadały.
- Ale my tam właśnie pracujemy - powiedziałyśmy cicho. Na co Zdun nie zwrócił uwagi i pożegnał się zadowolony z udzielonej pomocy…wołając jeszcze za nami ze schodów… Cały czas do góry i kierujecie się jak na katedrę…