Reklama

PIECOBLOG: A kiedy będą te domy z piecami…

Czy naszą pasją można zarażać? Czy mimowolne uczestnictwo w pewnych działaniach przekłada się na przejęcie zainteresowania? Wielokrotnie pisałyśmy o tym, że mieszkamy „w najdalszym zakątku ziemi”, a rodzaj naszych zainteresowań powoduje, że często musimy wyjeżdżać, aby coś nowego zobaczyć, opisać, sfotografować.
PIECOBLOG: A kiedy będą te domy z piecami…
A kiedy będą te domy z piecami?

Czy naszą pasją można zarażać? Czy mimowolne uczestnictwo w pewnych działaniach przekłada się na przejęcie zainteresowania? Wielokrotnie pisałyśmy o tym, że mieszkamy „w najdalszym zakątku ziemi”, a rodzaj naszych zainteresowań powoduje, że często musimy wyjeżdżać, aby coś nowego zobaczyć, opisać, sfotografować. 

Więcej ciekawych artykułów znajdziesz na stronie głównej KOMINKI.ORG.

Wyprawy, jeśli odbywają się do odległych miejscowości, pochłaniają nieraz 2-3 godziny dojazdu, a praca na miejscu zajmuje drugie tyle, dlatego od wielu lat jeździmy w czasie wolnym od zajęć, czy w wakacje. Zawsze na dłuższe wyjazdy zabierałam najmłodszą latorośl, bo nie mogłam na dzień lub dwa pozostawić jej bez opieki. Towarzyszyła nam niejednokrotnie podczas wyjazdów na Płomienne MINI FORUM, a w drodze do Nałęczowa poznawałyśmy bliżej Polskę, odwiedzając muzea, skanseny, pałace. Podobnie było podczas wypoczynku letniego. Jeśli znudziło nam się przebywanie nad jeziorem, dla odmiany zwiedzałyśmy okolicę, a ja przy okazji znajdowałam ciekawe eksponaty… Zdarzało się i tak, że nieraz odchorowała taką wyprawę, jeśli wyjazdy odbywały się w zimowy dzień i spędzałyśmy wiele godzin w jakimś remontowanym pałacu, w którym właśnie wymieniano okna…
Nigdy nie zapytałam jej wprost, czy lubiła z nami jeździć. Jak była dużo młodsza, nie pytałam jej o zdanie, tylko pakowałam do plecaka kredki, jakieś kolorowanki, żeby nie nudziła się w czasie podróży czy podczas naszych zajęć. Teraz jest już prawie dorosła i sama decyduje
o tym, czy chce nam towarzyszyć, żeby coś nowego poznać, czy woli realizować się w innych działaniach. Dziś, jak oglądamy zdjęcia sprzed lat, możemy stwierdzić, że towarzysząc nam, umiała sobie zorganizować czas. Pamiętam, jak pewnego razu (miała chyba wówczas 6 czy 7 lat) i droga jej się dłużyła, chociaż wiedziała, że jedziemy na poszukiwania, pytała, „kiedy już wreszcie będą te domy z piecami”?
Przebywała również z nami podczas tzw. „prac gabinetowych”, czyli opracowywania tego, co zarejestrowałyśmy w terenie, czy też przy składaniu pieców z zebranych elementów kaflowych… Zdarzało się, że włączała się do rozmowy, podsuwając nieraz pomysły, którymi nas zaskakiwała… Kiedy dostała własny aparat, którym mogła robić zdjęcia w dowolnym miejscu i dowolnym obiektom, korzystała z tego skrzętnie i dzięki temu mamy z Weroniką wspólne zdjęcia z miejsc, w których same zajęte byłyśmy fotografowaniem. Młode osoby są nierzadko bezwzględne przy fotografowaniu starszych pań i nie zwracają uwagi, czy panie zrobiły głupią minę, czy się wypięły lub stanęły nie tak… My od razu takie zdjęcia usuwałybyśmy z aparatu, ale jej pozwalałyśmy się tym bawić, a dziś możemy wspólnie się z tego pośmiać…
Niektóre nasze wyjazdy zadziwiały ją bardzo, bo trudno jej było zrozumieć, jak można np. jechać 120 km, żeby zrobić zdjęcia jednego pieca? Miała też spostrzeżenia, które śmiało wygłaszała, a nad którymi my nawet się nie zastanawiałyśmy… Jak w 2008 r. umówiłyśmy się na spotkanie w Krokowej z Agnieszką ze Świata Kominków (z Lublina), z Martą (z Warszawy) i Magdą (z Gdańska) i my jadące z Fromborka – nie mogła zrozumieć, co w tym takiego jest, że do czterech pieców jadą cztery osoby z różnych części Polski? Umiała także niejednokrotnie świetnie spuentować nasze zachowania, obserwując jak miotamy się wokół nowo poznanego pieca, lub jak widząc na końcu sali wystawowej jakiś piec porzucałyśmy po drodze okulary przeciwsłoneczne, etui od aparatu czy niejednokrotnie torebkę. Sama zajmowała się także fotografowaniem, a mając swobodę czasu, często zaskakiwała nas ujęciami, których my nie dostrzegałyśmy… Nasza uwaga skupia się głównie na rejestrowaniu pieców, a ona robiła zdjęcia wnętrz, detali, wykorzystując różne funkcje jakie daje aparat cyfrowy…
Towarzyszyła nam również podczas innych działań, bo wiadomo, jak mama zostaje w pracy po godzinach, bo właśnie kończy ustawiać nową wystawę, to lepiej być z nią niż samej siedzieć w domu… I dzięki jej obecności mamy zarejestrowane wydarzenia, których nikt inny by nie zrobił. Udało jej się wówczas zrobić świetne zdjęcia z tarasu na oktogonie dzwonnicy, kiedy obserwując naszą pracę przez okna, ujęła zarówno stan przygotowań do wystawy jak i odbicie w szybie dachów i wieżyczek katedry.
Takie mimowolne uczestnictwo i obserwacje dorosłych wprowadza pewne określone nawyki w zachowaniu, uczy spostrzegać rzeczy dla innych niezauważalne. Przy jej samodzielnych wyjazdach na różne wycieczki szkolne robiła owszem, typowe zdjęcia tzw. klasowe, ale także rejestrowała to, co mogło się przydać mamie… PIECE! Ale czy to jest tylko czasowe zainteresowanie, czy też ta wrażliwość na tego rodzaju zabytki pozostanie jej na zawsze? Nie wiem, co mi córka zrobi, jak przeczyta ten wpis, z całą pewnością „znielubi” mnie za to, ale chciałam podkreślić, że bardzo doceniam jej udział w naszych badaniach nad historią sztuki zduńskiej i podziękować za cierpliwość, z jaką znosiła te krzątaniny przy piecach, które dla wielu ludzi nadal są niezrozumiałe lub przynajmniej dziwne…


Bywało, że bywała zmęczona i czasami miała dość. Tu w Muzeum - Kaszubskim Parku Etnograficzny im. Teodory i Izydora Gulgowskich we Wdzydzach Kiszewskich

Od najmłodszych lat uczestniczyła w naszych „pracach gabinetowych”, które przed ponad dziesięciu laty wykonywałyśmy na starym sprzęcie

Chętnie też włączała się do odtwarzania układu kafli z zebranych fragmentów

My fotografowałyśmy tylko piece, a ona zauważała piękno całych wnętrz z piecami. Pałac w Krokowej

Obserwowała nas podczas pracy i skrzętnie rejestrowała. Muzeum Mazurskie w Owczarni

Wymyślała różne aranżacje do swoich autofotek. Na zamku w Krokowej

Czasem robiłyśmy sobie fotki nawzajem. Manufaktura Pałac Nakomiady

Podglądanie montażu wystawy po zewnętrznej stronie, z oktogonu dzwonnicy we Fromborku, kiedy przez szybę widać wnętrza wieży i odbicie dachu i wieżyczek katedry

Rejestruje nas w różnych sytuacjach. Tu w Nałęczowie po uroczystości rozdaniu Płomieni Roku 2008


Podziel się
Oceń

Reklama
Reklama