Reklama

Co z tym drewnem?

Gospodarka wolnorynkowa ma to do siebie, że oprócz licznych zalet od czasu do czasu „zawiesza się”. Branża kominkowa w Polsce liczy sobie jakieś 20 lat, z czego „młodsza” połowa to okres dynamicznego wzrostu. Dość długo to trwa – czyżby pora na cykliczny kryzys?
Co z tym drewnem?


Gospodarka wolnorynkowa ma to do siebie, że oprócz licznych zalet od czasu do czasu „zawiesza się”. Branża kominkowa w Polsce liczy sobie jakieś 20 lat, z czego „młodsza” połowa to okres dynamicznego wzrostu. Dość długo to trwa – czyżby pora na cykliczny kryzys? Kryzys, o jakim dzisiaj chcę napisać, to problemy ze zwyczajnym drewnem do kominka i jego pochodnymi. Moje obserwacje to efekt 20-letnich doświadczeń firmy kominkowej i nawet nieco dłuższego stażu domowego palenia.
Gdy zaczynaliśmy z żoną palić drewnem, można je było nabyć po 35–40 złotych za 1 m3. Kilka lat temu magiczna granica 100 zł została przekroczona. W roku 2011 pokonane zostało 200 zł, a jesienią 2012 roku kupowałem drewno już po 220–240 zł/m3, w zależności od rodzaju. Co by nie mówić, w okresie pomiarowym odnotowałem około sześciokrotny wzrost ceny drewna!!! Dla porównania w tym samym czasie za litr oleju napędowego zamiast 1,35–1,50 zł płacę poniżej 6 zł. Czyli mimo wszystko tylko cztery razy więcej!!! Gaz i prąd również aż tak bardzo, jak kominkowe drewno, nie podrożały.
Alternatywą wydaje się być brykiet drzewny, a w niektórych sytuacjach również pelety. Zarówno w brykiecie, jak i peletach jesteśmy jednym z europejskich potentatów, więc dostępność i ceny nie powinny sprawiać kłopotu. Szybko okazuje się, że dobry brykiet i wysokiej jakości pelety mają ceny rzędu 800–900 złotych za tonę, a cena zawiera 23% VAT. Drogo! Gdy chcemy zaoszczędzić, to albo należy skorzystać z przedsezonowej promocji w jednej z sieci marketów budowlanych, albo skorzystać z oferty paliwa bardzo niekiedy wątpliwej jakości.
Skąd niedobory drewna i paliw drewnopodobnych? Skąd biorą się tak wysokie ich ceny i tak dynamiczny ich wzrost? Z jednej strony Polska ma lasów chyba najwięcej w Europie. Jednak posiadanie i potencjał to coś innego, niż gospodarowanie zasobami. Drzewa nie można wyprodukować na trzeciej zmianie w fabryce, a rośnie zwykle wiele lat zanim można go zamienić w drewno. Od wielu lat jest deficyt drewna dla branży meblarskiej. Przyszła kolej również na kominki. Na wysoką cenę brykietu i peletów w handlu ma z pewnością wpływ wysoki podatek VAT (23%), jakim objęte są te „ekologiczne” paliwa. Ekologia kosztuje, ale dlaczego aż tyle?
Drewno, brykiety i pelety spala w Polsce prawdopodobnie ponad milion palenisk. Większość ze 100 tysięcy kominków i piecyków, jakie co roku od lat kilkunastu trafiają do polskich domów, z pewnością pracuje ciężko, by zaoszczędzone zimą na ogrzewaniu pieniądze latem zamienić mogli Polacy na wczasy, np. w Turcji czy Egipcie.
Ten milion palenisk na drewno to wprawdzie zbyt mało, by zostały one zauważone przez twórców projektu ustawy o odnawialnych źródłach energii (OZE), ale na tyle dużo, by spowodować niedobory paliwa na rynku i wzrost cen. Obserwując coraz częstsze okresowe braki oraz dynamikę wzrostu cen znacznie wyższą od tempa wzrostu dochodów, można już mówić o kryzysie w kominkowym opale. A może się mylę? Jak z tym kryzysem walczyć? Im lepiej zaizolowane będą nasze domy, im wydajniejsze urządzenia grzewcze będą do nich trafiały, im bardziej ograniczona zostanie ilość wilgotnego opału trafiająca do palenisk, tym mniej drewna będzie potrzeba, mniejsza też będzie emisja pyłów i CO2.
Z pewnością niektóre z kominkowych palenisk sprzed lat odbiegają sprawnością od najnowszych modeli. Warto pomyśleć o ich wymianie. W końcu wymieniamy lodówki, telewizory, okna, ocieplamy elewacje… W pogoni za oszczędnościami nie dajmy się jednak zwieść tym, którzy obiecują kominkowe perpetuum mobile, bo szczapka drewna nadal pozostanie szczapką, również pod względem zawartej w niej energii! Pozostaje też otwarta kwestia kosztów modernizacji. Na ekogest od władzy, czyli obniżony preferencyjnie VAT na brykiety oraz pelety, tradycyjnie chyba nie ma co liczyć, podobnie jak i na dobroczynność handlujących opałem.
Wprawdzie samotny Kowalski ze swoim kominkiem niewiele może, jednak próbować warto, bo wprawdzie redukcja zużycia o 20% w jednym palenisku to tylko 1 m3 zaoszczędzony, ale w skali wspomnianego wyżej miliona palenisk zbierze się całkiem duży las i kilka milionów złotych. Producenci, sprzedawcy, budowniczowie i użytkownicy kominków zewrzyjcie szeregi i kryzysowi paliwowemu powiedzcie: „nie!”. I pamiętajcie – Świat Kominków jest z Wami!
wh

 

Tekst ukazał się w 34 numerze "Świata Kominków"


Podziel się
Oceń

Reklama
Reklama