Reklama

Nowa polska szkoła matematyczna

Były czasy kiedy polska szkoła matematyczna była synonimem wiedzy i umiejętności na najwyższym poziomie. Warszawa, Kraków a przede wszystkim Lwów wyznaczały kierunki... W końcu to polscy matematycy rozpracowali „Enigmę”.
Nowa polska szkoła matematyczna

 

Były czasy kiedy polska szkoła matematyczna była synonimem wiedzy i umiejętności na najwyższym poziomie. Warszawa, Kraków a przede wszystkim Lwów wyznaczały kierunki... W końcu to polscy matematycy rozpracowali „Enigmę”. Teraz mamy nową polską matematykę, a naszą narodową specjalnością stało się... dzielenie. Dzielić umiemy po mistrzowsku, jak mało kto na świecie. Nawet gdy wiele nacji już nie dostrzega możliwości i sensu podziałów to my z dociekliwością i uporem potrafimy ułamki stworzyć. To taka niezwykle skuteczna matematyka w najgorszym z wydań.

Dzielą się politycy, którzy z każdej partii potrafią stworzyć minimum trzy, byle tylko załapać się na immunitet. Administracja potrafiła radary rozmnożyć wielokrotnie i rozdzielić pomiędzy policję, straże miejskie oraz inspekcję transportu. Z jednej państwowej kolei PKP potrafiono stworzyć kilkanaście spółek i rozdzielić pomiędzy nie wagony, lokomotywy, perony i dworce oraz tory lewe i tory prawe. Niestety, wszystko to odbyło się bez poprawy jakości obsługi pasażerów. Sport też dzieli Polaków na zwolenników i przeciwników
Małysza, Kubicy, Radwańskiej czy Lewandowskiego.
Myliłby się ktoś kto sądzi, że kominkowy ogień i piecowe ciepło są wyjątkiem, bo ocieplają, łagodzą i jednoczą. Polak potrafi i to poćwiartować!
Biokominki śmierdzą. Gaz daje sztuczny ogień. Kominek elektryczny to bzdura, bo prąd jest przecież drogi. Piec kominkowy zwany w co niektórych krajach „burżujką”, u nas nosi nazwę mleczarni dla ubogich, czyli kozy. A jak wiadomo koza nie uchodzi za zwierzę szlachetne, bo przecież kozucha to kłamczucha. Wkłady i kominki z supermarketu to dziadostwo nie warte nawet spojrzenia. Są firmy „z salonami” i realną „ekspozycją” oraz wirtualne- internetowe. Jedni nie lubią drugich, rzecz jasna. Ale najsprytniejsze od pozostałych są i tak firmy „objazdowe”, wyposażone  w „album realizacji” formatu kieszonkowego, parę podstarzałych katalogów i niezawodne hasło reklamowe: „co Pan sobie wybierze to ja tanio zamontuję”.
Są „gorsze” firmy budujące kominki z płyt gipsowo-kartonowych i te wykorzystujące inne, „lepsze” materiały. Kominki od kominkowych specjalistów mogą być „zimne”- gorsze lub „ciepłe”- lepsze. Firma budująca piękne wprawdzie, ale „zimne” kominki i tak jest gorsza od tej budującej wprawdzie potworki, ale „ciepłe”.
No i sam budujący kominki facet, czyli kominkarz jest gorszy od kogoś kto nazywa się „zdunem”. Z kolei zduni dzielą się na tych lepszych „z papierami” i gorszych „bez”. Są dyplomy szare ,,stare” i dokumenty kolorowe „nowe”.
Są zduni „tradycyjni”, czyli tacy co to lepią z gliny i jest też zduństwo „nowoczesne”. Zduni „nowocześni” oczywiście dzielą się na korzystających z materiałów zagranicznych i na patriotów, stosujących swojskie materiały i kafle, nie dających się wykorzystywać Niemcom czy Austriakom.
Nawet kominkowe gazety są w Polsce dwie i chociaż metryki łatwo sprawdzić to obie są „pierwsze w Polsce...”
Kominkowe spółki handlowo-usługowe, a nawet produkcyjne też  potrafią skutecznie  dzielić się, a każdy z byłych wspólników twierdzi, że to on wszystko wymyślił i jest tym najlepszym.
Jakiś czas temu wyróżniliśmy w Świecie Kominków pomysł współpracy kilku firm na Śląsku. Niestety, zgodnie z regułą pomysł nie oparł się próbie czasu.
Problem podziałów dotknął nawet moją osobistą malutką firmę pod Lublinem. Okazało się, że mimo wielu lat i zaangażowania we współpracę równowartości minimum bardzo dobrego samochodu i tak finalnie zostałem sam, a beneficjenci systemu wraz z wiedzą i kontaktami obrazili się i odeszli na tzw. swoje. Nie było ani „do widzenia ” ani „dziękuję”. Nie stworzyli sami nic nowego i lepszego, ale rozdrobnili to co  było, a o to przecież głównie chodzi.  Wprawdzie to jest materiał na inny tekst, ale pokazuje, jak głęboko w każdym zakorzenione jest pragnienie dzielenia. Nawet jeśli jest to wbrew logice i światowym tendencjom, bo tak się składa, że gdy my się dzielimy inni co najmniej razem zgodnie współpracują lub wręcz łączą swoje siły. W Europie mówi się, że razem można więcej i powstają pozornie bardzo egzotyczne, ale gospodarczo skuteczne joint ventures. W Polsce nawet jaskółki mówią, że do d....są spółki. Niby granic fizycznych nie ma, ale nadal są one w ludzkich głowach.
Dzielenie, skłócanie i rozbijanie idzie nam dobrze, ale tak się składa, że to co jest rozbite, rozdrobnione na bardzo dużo kawałeczków już nigdy nie da się skleić w jedną pełnowartościową całość. A jeśli to się jakimś cudem uda to i tak pozostaną ślady i blizny... Nie mówiąc już o tym, że nie ma mowy by z tych podziałów powstała jakaś dodana wartość. Tak więc spodziewanej „kumulacji” nie będzie a zostanie tylko smród. Świat nie stoi w miejscu i nie czeka na wynik naszych polskich wyliczeń, więc zwykle nawet nie ma nawet powrotu do stanu sprzed podziałów!
Wiem, że moje pisanie nie zmieni wiele, bo dzielenie i rozdrabnianie jest tak głęboko wpisane w polską rzeczywistość, że Hawajski to sobie może...
Jednak sygnalizuję po raz kolejny, że jeśli chodzi o polską szkołę matematyczną, to ja raczej wolę tą starszą, lwowską niż model aktualnie obowiązujący...
Jeśli już o podziałach mowa, to ja dzielę kominki na bezpieczne i te, których... nie powinno być.To jest jedyny podział jaki powinien mieć miejsce. Kominek ładny? To sprawa gustu. Kominek do ogrzewania domu? To sprawa faktycznych potrzeb. Kominek jako wyznacznik pozycji społecznej? Jaka pozycja - taki kominek.
Niezależnie od tego czy chodzi o zimne czy ciepłe, gipsowo-kartonowe czy szamotowo-kaflowe, piecyki metalowe czy kominki z płaszczem wodnym, na drewno, spirytus czy pelety kominki jako całość nie powinny podlegać podziałom, które skłócają branżę wewnętrznie, a na zewnątrz owocują brakiem skutecznego kominkowego lobby. Mam nadzieję, że nie będę w tej opinii osamotniony.

wh


Podziel się
Oceń

Reklama
Reklama