Nie jest tajemnicą, że przepisy często nie nadążają za rzeczywistością i szczególnie w kwestiach technicznych w znacznym stopniu odbiegają od realiów i przyjętych często przez specjalistów praktyk. Jest to szczególnie widoczne w przypadku kominków, których prawne regulacje tworzono, gdy kominki były jeszcze dość prymitywnymi urządzeniami. Ustawodawcy nie śniło się wówczas m.in. o kominkowych urządzeniach bezobsługowych, jak chociażby piecyki na pelet, czy o kominkach z płaszczem wodnym, które są w stanie ogrzać cały dom i być głównym źródłem ciepła, patrząc z technicznego punktu widzenia. Przepisy Rozporządzenia Ministra Infrastruktury z dnia 12 kwietnia 2002 roku w sprawie warunków technicznych, jakim powinny odpowiadać budynki i ich usytuowanie zabraniają takiej praktyki, gdyż kominek opalany drewnem może być zbudowany jedynie w budynku, który posiada instalację grzewczą inną niż kominek, piec czy trzon kuchenny. Podobnie irracjonalny wydaje się przepis, który nie pozwala budować kominków na drewno w budynkach wielorodzinnych, które mają więcej niż 4 kondygnacje nadziemne. A przecież budowane są przestronne apartamenty stworzone, by znajdowały się w nich kominki również te na drewno, jeśli ktoś ma taką ochotę. Słyszałam kiedyś, że aby ominąć ten przepis, niektórzy inwestorzy wprowadzają fikcję prawną jakoby jeden budynek stał na drugim, aby spełnić ten wymóg.
Ciekawe jest też rozgraniczenie ustawodawcy na kominki opalane drewnem i piece oraz trzony kuchenne na paliwo stałe. Niestety, nigdzie nie znajduje się definicja ustawowa tych pojęć, co tym bardziej utrudnia właściwą ich interpretację. Bo do której grupy zaliczyć piecyki na pelet? Najprawdopodobniej „piece”, o których pisze ustawodawca, to piece kaflowe, ale to są moje domysły. Istnieje w przepisach jeszcze jedno rozróżnienie, gdyż kominki można budować w budynkach: jednorodzinnym, mieszkalnym w zabudowie zagrodowej, rekreacji indywidualnej lub w niskim budynku wielorodzinnym (do 12 m nad poziomem terenu i mieszkalnym do 4 kondygnacji nadziemnych), natomiast piece i trzony kuchenne w budynkach o wysokości do 3 kondygnacji nadziemnych włącznie, o ile nie jest to sprzeczne z miejscowym planem zagospodarowania przestrzennego. Interpretując przepis wprost, wychodzi, że kominków na drewno nie można budować w hotelach czy restauracjach, gdyż obiekty te nie mieszczą się w zamkniętej liście obiektów, w których można je zbudować. Wiemy wszyscy, że w praktyce tak nie jest. Zresztą przy braku definicji ustawowej kominka i pieca sprawa nie jest też dość jasna i stwarza pole do dość dowolnych interpretacji.
Analizując tylko te podstawowe przepisy dotyczące pieców i kominków, jesteśmy w stanie wysnuć wniosek, że nie jest najlepiej, a kominki zostały zupełnie zapomniane przez ustawodawcę. Nie pomaga też brak kominkowego lobby w tej kwestii. Bo praktyka wygląda tak, że w Sejmie posłami nie są kominkarze ani zduni, a projekty ustaw są często przygotowywane przez urzędników i prawników, a nie techników czy specjalistów branżowych, a to właśnie ci ostatni powinni sygnalizować pewne zmiany i sugerować właściwy kierunek zgodny z obecnym stanem wiedzy technicznej. Większość technicznych przepisów w naszym kraju powstaje albo jest nowelizowana dzięki branżowemu lobby. Skądś przecież musi pójść sygnał, że istnieje taka potrzeba, a kto to lepiej wie, niż specjaliści, którzy na co dzień muszą dostosowywać swoją pracę do obowiązujących przepisów.
Brak aktualizacji przepisów i zainteresowania tą kwestią, wbrew pozorom, ma znaczący wpływ na długofalowy rozwój branży kominkowej. Przepisy mogą wiele ułatwić, a nawet napędzić koniunkturę (dzięki np. systemom dopłat czy preferencji lub nakazom), mogą też tę koniunkturę w znaczący sposób osłabić, przerzucając zainteresowanie klientów na inne rodzaje urządzeń grzewczych. Można w tym miejscu przypomnieć ustawę o odnawialnych źródłach energii, w której w ewidentny sposób bardziej zauważone zostały inne urządzenia niż kominkowe.
Oczywiste jest, że musimy się pogodzić z tym, że nasza branża jest marginesem i w żaden sposób nie może się równać z potencjałem i możliwościami chociażby branży producentów kotłów, ale faktem jest też, że w żaden sposób firmy z naszej branży nie starają się być zauważone jako całość i nie współdziałają w tej kwestii. Owszem, mamy stowarzyszenie branżowe. Problem w tym, że jest ono zupełnie nie reprezentatywne dla całości branży w Polsce z prozaicznego powodu – zrzesza zbyt małą ilość firm. Ciężko jest też traktować branżę kominkową jako rzeczywiste lobby, skoro nie ma żadnych przekrojowych danych na jej temat. Nie wiadomo, ile osób jest w sumie zatrudnionych, ile urządzeń się sprzedaje rocznie i jakiego typu. Nie wiadomo, jakie z tego tytułu odprowadzane są podatki do budżetu państwa. Przy tak wielu niewiadomych nie dziwi fakt, że w licznych kwestiach w niewielkim stopniu jesteśmy brani pod uwagę. Nie poprawia tego stanu też mizerne zainteresowanie tymi kwestiami z naszej strony. Jednak trzeba szczerze powiedzieć, że zorganizowana akcja lobbingowa nie jest łatwa i wymaga rzeczywistego zaangażowania i dobrej organizacji. Przywołam tu po raz kolejny sprawę ustawy o odnawialnych źródłach energii. Stosunkowo niedawno zgłębiając ten temat zauważyliśmy, że producenci urządzeń na pelety mogliby spróbować ubiegać się o obniżony VAT na te urządzenia ze względu na ich wysoką sprawność i bezobsługowość. Z technicznego punktu wszystko się zgadza, jednak w jaki sposób można obniżyć VAT na urządzenia, które w Polskiej Klasyfikacji Wyrobów i Usług funkcjonują jako urządzenia na gaz i inne urządzenia domowe. Nawet ten drobny wydawałoby się element pokazuje, jak bardzo zagmatwane są wszelkie aspekty prawne i jak złożoną konstrukcję tworzą. Wiele przepisów się nakłada, miesza i nawet zmiana jednej ustawy nie zawsze rozwiązuje sprawę. Czasami potrzebna jest zorganizowana akcja, która jednocześnie uaktualnia cały szereg różnych aktów prawnych. W innej sytuacji takie wyrywkowe zmiany mogą doprowadzić do sytuacji, w której więcej będzie zamieszania i problemów niż rzeczywistych korzyści. Dlatego warto pomyśleć bardziej systemowo nad propozycjami zmian, by uwzględnić w nich dobro całej branży, a nie interes wąskiej grupy zainteresowanych. Moim zdaniem, ewentualne propozycje zmian prawnych powinny być dyskutowane w maksymalnie szerokim i reprezentatywnym gronie. Warto też zacząć od spraw najistotniejszych, co do których nie ma wątpliwości. Kwestie sporne można odłożyć na dalszą przyszłość. Każdy przecież wie, że zgoda buduje, a niezgoda rujnuje. Przy przygotowywaniu propozycji zmian warto wziąć pod uwagę pozytywne doświadczenia naszych sąsiadów, a także przyjęte ogólnie w środowisku zasady dobrej praktyki. Bezsprzecznie prym powinny też wieść kwestie bezpieczeństwa, które są bardzo ważne przy urządzeniach ogniowych. Trzeba też pamiętać, że zazwyczaj stare i nieaktualne przepisy są lepsze od nowych, nieprzemyślanych, które wprowadzają tylko niepotrzebny bałagan.
Zachęcam zatem do rozmów i rozpoczęcia od podstawowych kwestii wspólnie, a nie pojedynczo czy w grupkach. Tylko w ten sposób nasza branża, choć w pewnym stopniu, może zostać zauważona. Do zrobienia jest dużo, poczynając od podstawowych przepisów odnośnie kominków, które zacytowałam na początku, po regulacje odnośnie np. biokominków. Prace nad takimi regulacjami za granicą już trwają. Jest wiele do zrobienia, więc do dzieła!
Aldona Mazurkiewicz