Reklama

Kominki, wino i śpiew…

Kiedy jest się młodym i silnym można latami nie myśleć o urlopie, natomiast kiedy jest się w słusznym wieku - każdy pretekst jest dobry, by dłużej odpoczywać niż pracować.
Kominki, wino i śpiew…
Fot. Witek Jaworski
piec żeliwny

Kiedy jest się młodym i silnym można latami nie myśleć o urlopie, natomiast kiedy jest się w słusznym wieku - każdy pretekst jest dobry, by dłużej odpoczywać niż pracować.

Więcej ciekawych artykułów znajdziesz na stronie głównej KOMINKI.ORG.
Idąc uparcie tym tokiem myślenia, sierpniowy długi weekend postanowiliśmy nieco wydłużyć.
Był to wyjazd nie do końca zaplanowany, jednak im więcej czytaliśmy na temat celu podróży, tym większą sprawiał nam radość i coraz mniej było nam żal czasu ukradzionego porzucanej firmie.
Miejsce urlopu z założenia miało być słoneczne, nad wodą i niezbyt niedaleko (ulubiona Chorwacja została wykasowana w przedbiegach), a także z lokalnymi atrakcjami w razie niepogody. Wyruszyliśmy zatem na południe.
Przebycie odległości 400 km zajęło nam prawie 6 godzin. Zapomnieliśmy o trudach podróży w oka mgnieniu, kiedy u celu podróży na stół wjechał zamówiony bogracs gulasz i kieliszek wybornego wina. Tak powitał nas Eger…
Nie będę reklamował miasta przepisując przewodnik; język polski słychać tu na każdym kroku, każdy powinien odkrywać ulubione miejsca osobiście, ale dla mnie - REWELACJA!
Przede wszystkim słonecznie - to podobno jedno z najbardziej nasłonecznionych miejsc na Węgrzech. Bajeczne barokowe zabytki, przepiękne stare miasto i zamek, oddany końcem lipca po gruntownej odnowie kompleks basenów termalnych z autentyczną Łaźnią Turecką.
Baseny - nie dość że termalne, to jeszcze z leczniczą wodą siarczkową i radonową, jak przystało na prawdziwe uzdrowisko! Długoletni budowniczowie kominków i pieców docenią te zalety.

zielony piec kaflowy

Wieczorem demon głodu nakazuje zapełniać tłumnie restauracyjki - głównie na starym mieście, kosztować pyszności węgierskiej kuchni i degustować, degustować… no właśnie!
Dla koneserów wina, których nie brak w naszej piecowej i kominkowej braci, to raj gdzie mają możliwość poznać lub utrwalić ulubione smaki doskonałych węgierskich win z tego regionu. Popularny Egri bikaver to tylko przystawka przed pełnią szczęścia dla miłośników wina i palinki.
Okolice Egeru to zagłębie doskonałej gleby, na której z wielkim powodzeniem uprawia się różnorodne szczepy winorośli w liczbie bodaj kilkunastu. I kiedy połowa tych bardziej leniwych rodaków zapełnia knajpki starówki, ta druga przebiera nogami, by dotrzeć do winiarskiego Eldorado, które tu nazywa się Szepasszony Volgy. To słynna Dolina Pięknej Pani, gdzie mieści się ok. 200 piwniczek z winem, wykutych w skalnym tufie na obrzeżu doliny. To miejsce, które zapełnia się wieczorami, a weekend trwa tu okrągły tydzień (głównie za sprawą naszych rodaków). To miejsce degustacji win, odkrywania swoich najlepszych smaków. Tu kupuje się wina, które zapadły głęboko w pamięć!
Zmęczeni degustatorzy szukają schronienia w okolicznych csardach (karczmach), gdzie do węgierskich przysmaków przygrywają mistrzowie skrzypiec i cymbałów, czyli miejscowi Cyganie. Romantyczne wieczory ciągną się dłuuugo i na tyleż zapadają w pamięć…

kuchnia gliniana

Tytuł relacji z podróży zapowiada wakacyjny nastrój z kominkami w tle i nie zawiedziecie się Państwo! Przyznam, iż degustując egerskie trunki, początkowo nie zauważyłem nic szczególnie interesującego dla zduna, ale… nagle trach, jak uderzenie smaku doskonałego wina! - jest coś i dla nas!
To piece i kominki przycupnięte w kątach, które zimową porą ogrzewają wyziębione piwnice, umożliwiając właścicielom prowadzenie sprzedaży, a degustującym rozróżnianie smaków. Polecam je zduńskiemu bractwu do własnego odkrywania, bo warto i zapewniam, że wino smakowane w ich sąsiedztwie tylko zyskuje.
I tak po męczącym pobycie na basenach i wykańczającej degustacji win wdrapywaliśmy się po dziwnie stromej drodze, dźwigając zapas wina, który pozwoli nam przebywać w tym pięknym mieście duchem, jeszcze przez jeszcze jakiś czas po powrocie do domu.
Żegnały nas czardasze oraz polskie szlagiery biesiadne grane przez Cyganów,
a wyśpiewywane coraz głośniej przez rodaków.
Tydzień minął niepostrzeżenie, z racji słonecznej pogody spędzony głównie na basenach, zostawiając jeszcze wiele atrakcji na przyszłość.
Na pewno tu wrócę niebawem… również z powodu kominków, których urok prezentuje parę fotek.

Witek Jaworski

PS. Na Węgrzech nawet piec kominkowy widoczny na jednym ze zdjęć musi być zamontowany przez zduna z uprawnieniami

Tekst został nagrodzony w organizowanym przez nasz portal konkursie Podziel się swoją relacją z podróży

 


Podziel się
Oceń

Reklama
Reklama