Reklama

CIEPŁE SŁÓWKA: Cuda, cuda ogłaszają...

Mikołaj, Wigilia, Boże Narodzenie, Sylwester, Nowy Rok... Takiej kumulacji pozytywnych, a wręcz cudownych wydarzeń jak na przełomie grudnia i stycznia trudno szukać w innych miesiącach. No chyba, że chodzi o... kominki, bo tutaj cuda trafiają się jak rok długi. Wystarczy tylko mocno w nie wierzyć. Państwo M : W naszym przypadku wszystko zaczęło się w internecie. Po wielu godzinach przy laptopie i przejrzeniu kilkunastu nadesłanych ofert w końcu dokonaliśmy wyboru.
CIEPŁE SŁÓWKA: Cuda, cuda ogłaszają...

Mikołaj, Wigilia, Boże Narodzenie, Sylwester, Nowy Rok... Takiej kumulacji pozytywnych, a wręcz cudownych wydarzeń jak na przełomie grudnia i stycznia trudno szukać w innych miesiącach. No chyba, że chodzi o... kominki, bo tutaj cuda trafiają się jak rok długi. Wystarczy tylko mocno w nie wierzyć.

Więcej artykułów o podobnej treści znajdziesz na portalu KOMINKI.ORG


Państwo M: W naszym przypadku wszystko zaczęło się w Internecie. Po wielu godzinach przy laptopie i przejrzeniu kilkunastu nadesłanych ofert, w końcu dokonaliśmy wyboru. Obiecano nam przyłączenie „ każdego” paleniska jakie sobie wymarzymy. Wybraliśmy więc palenisko 25 kW, bo na jakimś forum przeczytaliśmy, że im więcej mocy tym lepiej. Nikt nie oglądał naszego komina i nikt o to nie pytał. A teraz w kominku nie chce się palić, dym nie wychodzi kominem tylko zadymia nam salon i pachniemy jak kiełbasa żywiecka. Wielkie palenisko i kanał 14 x14 – teraz wiemy, że to nie miało prawa działać, a jednak wierzyliśmy...

Pani C: Obiecywano, że jedna, góra dwie szczapki drewna miały ogrzać nasz 200-metrowy dom, a obsługa miała ograniczyć się do podrzucenia paliwa raz na dobę - tak wydajne miało być obiecane palenisko. W zasadzie trudno było w to uwierzyć, ale... drewna spalamy ogromne ilości, dopiero minęły dwa miesiące, do końca zimy daleko, a nasza drewutnia jest już prawie pusta. Drewno było mokre? No pewnie, bo wcześniej nie było czasu by o tym myśleć. Tym bardziej, że obiecywano nam, że ten model paleniska pali wszystko...

Pan Z: Doprowadzenia powietrza z zewnątrz nie przewidzieliśmy, a pracownicy wszystkich firm jakie odwiedziły nasz dom mówili, że bez tego kominka nie zbudują. Szukaliśmy dalej, bo nie mieliśmy chęci kuć wylanych podłoży. Bardzo więc nas ucieszyło, że w końcu pojawiła się ekipa, która nie tylko była tańsza, ale dla której również „powietrze” nie stanowiło problemu. Teraz pozostaliśmy sami z problemem, bo wykonawca nawet telefonu nie odbiera.

Państwo F: Zależało nam na maksymalnej wydajności. Powiedziano, że będziemy mieli do czynienia z niemal kosmiczną techniką, której sprawność przekracza 90%, a popiół wystarczy wynieść raz na sezon. Ot, garstka, dwie tego się zbierze na dnie. Na dodatek nad tą wyrafinowaną techniką czystego i wydajnego spalania miała czuwać wyszukana elektronika, specjalnie dedykowana naszemu komfortowi, a kolejny pilot pojawił się na naszym stoliku... Kto nie lubi komfortu. Jasne, że było to nam na rękę. Po jesiennej burzy piorun zniszczył całą wyrafinowaną elektronikę, niczym Kliczko, jednym ciosem i teraz kręcimy i przesuwamy wszystko ręcznie. Nie bardzo wiemy, w którą stronę, bo sprzedawca zapomniał nam to przekazać, tak był pewny niezawodności elektroniki. Sterty popiołu już przykryły ogródek... Podobno można używać popiołu jako nawozu? Mąż mówi, że mamy dożywiony ogród na najbliższe 10 lat, a teraz podrzucamy popiół sąsiadowi. Jak się zorientuje, to się pewnie wkurzy.

Pani W: Namówiono nas na kominek z płaszczem wodnym, chociaż dużo pracujemy, całymi dniami jesteśmy poza domem. No ale woda przemawiała do nas, a raczej przemówiła do nas pewna tabelka, z której wynikało, iż drewno jest najtańszym paliwem. Mamy kredyt we frankach, który nas dobija i trzeba oszczędzać gaz. Nikt nam nie powiedział, ile drewna trzeba do takiego kominka i ile trzeba palić, a na dodatek z powodów oszczędnościowych zrezygnowaliśmy ze zbiornika buforowego. Teraz po 10-u godzinach pracy, na drugi etat jesteśmy palaczami... już nie mam siły.

Pan M: W remontowanym pałacu zatrudniłem ekipę, która robiła wszystko, w tym kominek. Teraz okazuje się, że do salonu wstawili wkład z supermarketu i na dodatek niefachowo go zabudowali w taniej płycie gipsowej, bez izolacji i kratek wentylacyjnych. Powiedział mi to znajomy, który od lat ogrzewa swój dom kominkiem. Wyśmiał mnie, mówiąc, że chyba nie chcę takiej „pamiątki” pozostawić przyszłym pokoleniom! Chyba miał rację, ale to oznacza rozbiórkę kominka i jego budowę od nowa.

Pan B: Jestem akurat po pożarze sadzy w kominie. Na szczęście dom udało się uratować, ale komin do wymiany plus kilka poprawek po interwencji strażaków. Jakoś nigdy nie było czasu na kominiarza. Ja w mojej firmie, żona na dyżurach. W kominku paliło się raz lepiej, raz gorzej i tak chyba 10 lat przeleciało, a teraz ten pożar na samą Wigilię...

Pani A: Miało być ciepło, ale kominek nie grzeje. Okazuje się, że podobno nie zrobiono na nim kratek, a rurki rozprowadzające powietrze po domu gdzieś są pozaginane, więc chodzimy po domu w grubych swetrach, szalikach i czapkach. Ten styl ubierania podejrzeliśmy na reklamie jednej z firm kominkowych, więc chyba jesteśmy trendy?
Jest pan pierwszym, komu to opowiadamy. Może byliśmy naiwni, dlatego że wybraliśmy wykonawcę z wizytówki przylepionej w supermarkecie i wierzyliśmy w cuda. Tak bardzo chcieliśmy mieć kominek, idealny kominek... Inny nie wchodził po prostu w grę. Miał być cud, no i go mamy! A teraz jeszcze Święta, Nowy Rok i ciągle te kolędy... Cuda, cuda ogłaszają... My swój cud-kominek już mamy.

 

Na finał mogę tylko dodać, że w większości przypadków „cuda” trafiają się na nasze własne życzenie. Raz jest to pośpiech. Innym razem pewność siebie. Najczęściej jest to zwykła pazerność, bo każdy chce dostać więcej za mniej. Jak w reklamie. A przecież wystarczy kierować się zdrowym rozsądkiem i pamiętać o prawach fizyki, by uchronić się przed „cudami” .

 

wh


Podziel się
Oceń

Reklama
Reklama