„Oprócz ekspresów, co w dal mkną, są też kolejki wąskotorowe...” - tak wiele lat temu śpiewali Skaldowie. Jest w tych słowach sporo mądrości. Na dodatek nie straciły nic a nic na aktualności. Nawet w branży kominkowej. Bo przecież poza giętymi pod różnymi kątami wkładami lub szerokimi panoramami, które kosztują często równowartość samochodu, są jeszcze kominkowe szaraki za niewielkie pieniądze. Czy te szaraki są coś warte? Czy warto w nie inwestować, wprawdzie niewielkie, ale jednak pieniądze? Czy warto budować z nimi kominki? I na finał, czy warto przepłacać, skoro są tańsze produkty na rynku?
Więcej artykułów o podobnej treści znajdziesz na portalu KOMINKI.ORG
Takie pytania zdarza się słyszeć nie raz i nie dwa. Opisując tendencje europejskie i nowe rozwiązania pokazywaliśmy zwykle w „Świecie Kominków” kominki i wkłady z górnej półki. W każdej dziedzinie jest tak, że nowatorskie rozwiązania i śmiałe koncepcje są drogie.
Zawsze pierwsze truskawki są droższe od owoców oferowanych w pełni sezonu, bilety na koncert Rolling Stonesów kosztują znacznie więcej niż na występ mało znanej kapeli w remizie w Maliźnie Wielkiej, a specjalne (podwójne) szyby do Maybacha kosztują więcej niż niejeden popularny samochód… I tak dalej, przykładów jest bez liku.
Nie odwrócimy biegu świata, nie wsadzimy do więzień producentów „drożyzny”, co to spijają krew swoich klientów. Jesteśmy tylko „Światem Kominków”. Czytelnikom, często zagubionym w swoich poszukiwaniach, należy się jednak garść rzetelnych informacji...
CO TO ZNACZY TANIO?
Rynek tanich produktów branży kominkowej w Polsce to z pewnością potencjalnie duży rynek. Minimalna płaca w bogatszych krajach europejskich przekracza 1000 Euro. W Irlandii czy Holandii zbliża się do 1500 Euro. W Polsce płaca minimalna wynosi około 250 Euro, co oznacza, że jest 6 razy mniejsza niż w Irlandii i ponad 5 razy mniejsza od minimalnej płacy holenderskiej. Tak więc Holender może za miesięczną pensję kupić wkład kominkowy, na który Polak pracować musi niemal pół roku. To, co dla Niemca czy Holendra jest tanie i dostępne, dla Polaka jest drogie i wymagające wielu wyrzeczeń. Widać to wyraźnie w liczbie używanych samochodów sprowadzanych do Polski. Jedynie kupując pojazd z drugiej ręki Polacy są w stanie uchwycić odpowiednie relacje płacy do ceny zakupu. W branży kominkowej rynek używanych wkładów, pieców czy kominków – o ile istnieje – jest z całą pewnością marginalny. Jedyną więc drogą, aby zarobione w kraju pieniądze miały korzystną siłę nabywczą, jest poszukanie... taniego wkładu. Jak taniego? Za tani wkład należy w zasadzie uznać taki, którego cena nie przekracza średniej płacy, a ta wynosi aktualnie około 3000 złotych.
Powiecie Państwo, że przecież i za 800 złotych można znaleźć wkład kominkowy. Pewnie, że można, i dla części potencjalnych nabywców jest to jedyna droga. Powiecie Państwo, że nie wszyscy otrzymują statystyczne płace. Powiecie też, że są tacy, co zarabiają znacznie więcej. To jest tylko statystyka, a nam chodzi tylko o pewne spojrzenie na problem, dlatego musimy jakieś założenia przyjąć.
JAK ZROBIĆ TANI WKŁAD?
Recepta na tani wkład kominkowy jest prosta, jednak proszę się nie emocjonować i nie zaczynać już dzisiaj... produkcji tanich wkładów! Najlepiej, aby wkład był maksymalnie lekki. Lekki będzie wkład mały, jak najmniejszy, jak najpłytszy. Lekki będzie wkład o cienkich ściankach. Każdy kilogram surowca, żeliwa, stali czy szamotu to przecież pieniądze. Szkło witroceramiczne jest drogie, więc zmniejszenie powierzchni oszklonej wyjdzie na dobre cenie wkładu.
Szyba witroceramiczna o grubości 3 mm zamiast 4 mm to różnica nie do wychwycenia dla potencjalnego nabywcy, a dla producenta jest to oszczędność finansowa trudna do pogardzenia. Jeśli jeszcze wymiary wkładu pozwolą w pełni, bez odpadów, wykorzystać tafle szkła, to będą kolejne oszczędności. Wysoki czopuch wkładu, chociaż bardzo korzystny, jeśli chodzi o parametry palenia, to też element, na którym co nieco oszczędzić można. Proces spalania przeniesie się wtedy częściowo do króćca odprowadzającego spaliny, ale to już nie problem i nie koszt producenta wkładu. Oszczędzić też można wykorzystując albo istniejące już formy (w przypadku odlewów żeliwnych), albo naśladując istniejące już rozwiązania (w przypadku wkładów stalowych). Dlatego często tanie produkty wyglądają dokładnie tak, jak wyroby wiodących na rynku firm sprzed lat pięciu, dziesięciu, piętnastu... Można też oszczędzać na kosztach produkcji, zamawiając wkłady w miejscu, gdzie siła robocza jest tania jak barszcz, piwo czy ryż. Stąd wiele produktów wykonywanych jest w Azji lub co najmniej na Słowacji czy w Czechach, a tylko markowanych przez polskie firmy. Nie ma w tym nic złego, tak robią wszyscy na świecie.
Udzielając gwarancji na nasze produkty tylko tyle, ile przewidują przepisy konsumenckie, ale ani odrobiny więcej, drobnym drukiem wypisując długą listę zastrzeżeń gwarancyjnych, ograniczymy do minimum ilość uznanych reklamacji i zminimalizujemy koszty. Jeżeli uda nam się parę oszczędnościowych pomysłów wprowadzić w życie, jesteśmy na dobrej drodze, by dostarczyć na rynek tani produkt. Może nawet osiągniemy sukces.
DLA KOGO SĄ TANIE WKŁADY?
Wcześniej wyjaśniłem, że dochody Polaków jeszcze odbiegają znacznie od dochodów przeciętnego Europejczyka. Jednak obserwując budowane domy jednorodzinne odnieść można wrażenie, że Polacy mają te wszystkie statystyki za nic. Wiele polskich domów zarówno powierzchnią, formą architektoniczną, jak i poziomem wyposażenia wnętrz nie tylko nie odbiega od domów w innych krajach, a nawet znacznie je przewyższa. Ceramiczna dachówka na powykręcanych, skomplikowanych dachach, kute ogrodzenia, podwójne garaże i automatyczne bramy... W środku zaś wielkie plazmowe telewizory, wanny z hydromasażem, parkiety z egzotycznego drewna, a nawet coraz częściej klimatyzacja.
Jeżeli zajrzymy do kotłowni, to królują tam same najlepsze marki. Dlaczego więc akurat wkład kominkowy i kominek ma odbiegać in minus od tego poziomu? Dlaczego akurat on ma być wykonany przez przypadkowego pseudo-fachowca? Jeżeli ceny jednego metra kwadratowego domów przekraczają pięć tysięcy złotych, a w wielu przypadkach zbliżają się do ośmiu bądź dziesięciu tysięcy złotych, to czy na tym kosztownym metrze warto stawiać tani produkt?
Jeśli budujemy sposobem gospodarczym, na kredyt i mamy bardzo ograniczone fundusze, a przy tym konsekwentnie prowadzimy proces oszczędzania, to oczywiście warto i na kominku, i na wkładzie oszczędzić. To samo dotyczy domków rekreacyjnych, z których korzystamy okazjonalnie. W innym przypadku będzie to zwykła nieuczciwość. Głównie wobec... siebie.
CO MOŻNA ZYSKAĆ, A CO STRACIĆ?
Jak już wspomniałem, aby utrzymać niską cenę wkładu kominkowego, producenci uciekają się do różnych chwytów. Wiele z nich trzeba zaakceptować, gdy ma się niewiele pieniędzy na wkład. W droższych wkładach kominkowych coraz częściej mamy do czynienia z odseparowanym przyłączem powietrza do komory spalania. To bardzo istotne usprawnienie i z pewnością odczuć możemy jego brak w tanich produktach. Czasami nawet brak takiego przyłącza może eliminować palenisko z rozważań. Tanie wkłady charakteryzuje zwykle uproszczony system mocowania szyby i uszczelnienia fasady. Nie wymagajmy więc od nich precyzyjnego sterowania czy ekonomicznego obchodzenia się z paliwem. Tym bardziej jeśli średnica wylotu spalin jest wielka, pozbawiona przepustnicy i godna dwa razy większego wkładu. Można też pogodzić się z niezbyt ładną fasadą, chociaż i tutaj trafiają się estetyczne produkty. Należy zaakceptować płaską szybę i otwierane na bok drzwiczki.
Na szczęście płaskie szyby są w modzie, a podnoszenie drzwiczek do góry nie jest czymś strategicznym. Niestety, z większością tanich produktów nie zrealizujemy bardzo pięknych kominków, w wysokim formacie, szerokim czy zaokrąglonym, akurat takich, jakie brylują w katalogach. Możemy jednak zbudować wiele innych, wcale nie brzydszych – będzie o tym w drugiej części tekstu. Nie można się natomiast absolutnie zgodzić z produktami oferowanymi bez wymaganych polskim prawem certyfikatów bezpieczeństwa. Oczywiście, uzyskiwanie certyfikatów lub ich tłumaczeń i odpowiedników jest kosztowne i dla wielu małych producentów czy importerów trudne do pokonania. Jednak czy z tego powodu mamy ryzykować nasz dorobek życia?
JAKI WKŁAD KOMINKOWY KUPIĆ?
Prostej odpowiedzi na takie pytanie nie będzie. Jak już wspomniałem wyżej, jest to sprawa do indywidualnych ustaleń. Najlepiej odwiedzić pobliską firmę kominkową. Gama tańszych wkładów kominkowych na rynku jest ogromna. Walka konkurencyjna tutaj jest bardzo silna, a to oznacza relatywnie niskie ceny. Ta walka oznacza też nie zawsze uczciwe podawanie parametrów technicznych. Niech nie dziwi wielka moc w reklamie malutkiego i prościutkiego wkładu czy też informacja typu: „wkład będący nowością na rynku posiada ścianki z żeliwa, drzwiczki otwierane na bok z szybą żaroodporną i wylot spalin...”. To takie kominkowe bla, bla, bla. Do nas należy znalezienie prawdy.
Są producenci, którzy znaczną część swojej oferty kierują na tani sektor rynku. Niektórzy sprzedają swoje wyroby dosłownie wszędzie – od supermarketu po sklepy żelazne. Rozwija się też sprzedaż internetowa i czasami jest to droga do dokonania dobrego zakupu i oszczędności. Jednak dokonując zakupów w Internecie trzeba być ostrożnym, bo w wielu przypadkach mamy do czynienia z pseudo-firmami, które o kominkach wiedzą tyle, co nic. Są też producenci, którzy dostarczają swoje produkty wyłącznie specjalistycznym firmom kominkowym. Miejsce zakupu wybieramy w zależności od tego, czy czujemy się na siłach proces budowy kominka poprowadzić lub pilotować sami, czy też musimy wspomóc się umiejętnościami profesjonalistów.
Wśród firm obecnych na rynku można wymienić UNIFLAM, THERMIDOR, CHEMINEES DIFFUSION czy BEL FONTE z przedsiębiorstw francuskich, oraz KORNAK, KRATKI, NORTHSTAR, a także marki KFD, SAMSON-CSIS, ALGREGPOL, jeśli chodzi o producentów krajowych. Jest też na rynku dostępniejsza cenowo grupa wyrobów takich znanych producentów, jak DOVRE, FABRILOR, GODIN, CHEMINEES PHILIPPE, CHAZELLES, SEQUIN, TURBO FONTE, DEVILLE czy BEF. To wszystko są produkty wykonane z żeliwa. Z pewnością na rynku popularnych wkładów wyróżnia się monolityczny wkład odlewany z żeliwa oferowany przez polskie firmy TARNAVA i TARNAWA. Stalowe produkty z niższej półki oferują firmy HAJDUK, MERKURY, LECHMA czy ARYSTO, a także SPARKE-TIM. Odbiegają one o jedną, dwie generacje od najnowszych stalowo- szamotowych rozwiązań dostępnych na rynku, ale mają swoich zwolenników. Jeżeli wygospodarujemy trochę więcej pieniędzy, to możemy przy odrobinie szczęścia stać się posiadaczem któregoś z wkładów firm z pierwszej ligi. Nawet tacy producenci, jak JØTUL, SPARTHERM czy AUSTROFLAMM, mają w swojej ofercie pojedyncze rozwiązania palenisk albo małych rozmiarami, albo skalkulowanych ekonomicznie, czasami też dostępnych w czasowych promocjach. Może lepiej nie doposażać ponad miarę kominka opartego o tani wkład, tylko zakupić podstawowy, ale markowy wkład i wykonać oszczędną, minimalistyczną obudowę?
ZADBAJ O SWÓJ KOMINEK!
Zakupu taniego wkładu nie należy się wstydzić. Nie należy jednak tanich produktów gloryfikować, bo poza popularyzacją kominków nie wnoszą one wiele nowego. Najważniejsze, powtarzam to po raz kolejny, jest dopasowanie wkładu kominkowego do naszych obecnych i potencjalnych potrzeb. I jeśli analiza kosztów i potrzeb przemawia za tanim wkładem, to należy go po prostu kupić. Co ryzykujemy?
Co kilka lat zmieniamy samochody, telewizory, kanapy. Niemal co roku zmieniamy buty i telefony komórkowe. Jeżeli za kilka lat zmienimy wkład, również nic się nie stanie. Poza tym, oprócz wymagań wobec wkładu, dajmy i my coś temu ponoć „wymarzonemu” kominkowi. O poziomie użytkownika nie świadczy cena, za jaką został zakupiony wkład, lecz sposób i kultura jego eksploatacji. Ostatnio odwiedził mnie klient, który dokonał zakupu wkładu 10 lat temu. Narzekał, że drzwiczki ciężko się podnoszą. Jednocześnie przez te 10 lat wspomniany użytkownik kominka ANI RAZU nie dokonał przeglądu i smarowania układu podnoszenia drzwiczek, NIGDY nie odwiedził go kominiarz. Jedyne co robił, to intensywnie palił, zwykle mokrym drewnem, i przeciążał wkład. Muszę wspomnieć, że w tym czasie urodziło mu się dwoje dzieci oraz zmienił trzy razy samochód. Dzieci szczepił, samochody serwisował regularnie. Który wkład poleciłbym dzisiaj temu klientowi? Tani czy drogi? Firmy X czy firmy Y? Szkoda gadać! Dzisiaj, wiedząc jak klient traktuje kominek, nie poleciłbym żadnego wkładu, żadnego kominka...
wh