Kominki rozkochanego w ogniu i kamieniu artysty zaskakują. Fantastyczne, jak z Tolkiena – takie określenia mimowolnie cisnęły się na usta, gdy zobaczyliśmy je po raz pierwszy. Rozwichrzone formy pełne zadziornych, dynamicznych lub subtelnych, łagodnie zaokrąglonych linii wykraczających poza bryłę samego kominka, wydawały się być jakby wyjęte z kart literatury fantasy. Już wtedy wiedzieliśmy, że stać za nimi musi osobowość barwna i nietuzinkowa.
Więcej artykułów o podobnej treści znajdziesz w kategorii KOMINKI.
Twórca tych nietypowych kominków, Eugeniusz Major, zwany też Genem czy dr. Geniuszem, kochał ogień i kominki „od zawsze”. Rzeźby uczył się sam, z dala od akademickich auli. Jako zbuntowany przeciw brzydocie i zniewoleniu idealista wiele podróżował, zwiedził całą Europę – od Istambułu po Londyn, od Kijowa po Paryż. Interesowała go niemal każda dziedzina twórczości – teatr, malarstwo, architektura. W kraju otarł się o wielkie autorytety artystycznego świata, co tylko rozbudziło jego indywidualizm i zainteresowanie sztuką. Zawsze żartuje, że gdy ktoś nie pochwali jego pracy, pochwali ją sam. I niebezpodstawnie, bo wymaga od siebie bardzo dużo. Od literackich inspiracji odżegnuje się jednak skromnie:
– To miłe, Tolkien i Lem to dla mnie mistrzowie klimatu, moje kominki nie są jednak mroczne ani też futurystyczne.
Mimo tych zastrzeżeń trudno odmówić tym kominkom tego, że budują atmosferę. Ich wyrazisty charakter na ogół narzuca niezwykły, trochę baśniowy styl i klimat całemu wnętrzu. Wiele z nich uwzględnia i przewiduje zmieniające się wraz z upływem czasu potrzeby i gusty właścicieli domu. Wśród takich realizacji pana Gena są m.in. kominki z elementami ruchomymi, które w każdej chwili wymienić można na detale wykonane z innego materiału, czy też paleniska z wkładem obudowane w sposób pozwalający na bezproblemowe otwarcie.
Te ostatnie zmiany pan Geno wprowadza zresztą w życie najchętniej. Od ponad dwudziestu lat jest pasjonatem ognia i gorącym zwolennikiem palenisk otwartych. Dotąd żadna z realizacji się nie powtórzyła, tak jak niezmiennie niepowtarzalne są inspiracje artysty.
– Nie ma nic doskonalszego niż dzieła Matki Natury. Dlatego tak kocham kamień. Podążam za jego naturalnym rysunkiem, ukazując jego bogatą, głęboką duszę.
W swoim warsztacie gromadzi duże płyty i zupełnie małe, niepozorne kawałki swego ukochanego materiału – sławniowickiego marmuru. Krążąc wokół rozstawionych slabów, snuje plany ich wykorzystania. W ten sposób powstają kominki, których pokrewieństwo ze światem przyrody nie kończy się na samym materiale – utrzymane w naturalnej kolorystyce są jakby uosobieniem elementów żyjącego świata. Wysublimowany kominek – drzewo, zabawny kominek-cebula czy majestatyczny kominek – płomień to oryginalne pomniki przyrody.
Wciąż nowych inspiracji dostarczają mu też sami ludzie.
– Moje kominki zawsze ujmują nie tylko prawdę o naturze kamienia, zawieram w nich też wiele z osobowości właścicieli.
Stąd praca koncepcyjna nad kominkiem przekracza czasem wielokrotnie sam miesiąc ich realizacji. Bywa też, że detale zmieniane i doszlifowywane są na długo po teoretycznym ukończeniu prac. Ostateczny kształt kominka rodzi się podczas długich rozmów z gospodarzami. Tak, w cieple udomowionego ognia budzą się przyjaźnie, a wraz z nimi dojrzewają i zmieniają się kominki: gdzieś pojawia się nowy materiał, gdzieś indziej dodatkowy element.
Pan Geno nie boi się bogactwa detali. Pasja i talent emanuje wciąż z bogatej ornamentyki kominków, ich nieokiełznanych, kamiennych kształtów i różnorodnych, jakby wiatrem rzeźbionych ozdób. Rozwichrzone formy zachęcają: „spójrz na mnie i zapatrz się w płomień”. A gdy ogień i twórcza wyobraźnia tak zadziwiająco łączą swe siły, trudno pozostać obojętnym na tę fuzję żywiołów.
Agnieszka Krysa
Zdjęcia: Marta Zionkowska
Tekst w pełnej wersji w numerze 11 „Świata Kominków”