Bywa, że zarejestrowanie jednego pieca zajmuje nam cały dzień i nie zawsze okazuje się to egzemplarz efektowny, ale czasami warto podjąć wyprawę mając na względzie jeden tylko obiekt. Tak było w przypadku pieca w Gdańsku – Osowej. Tę listopadową podróż zapamiętałyśmy szczególnie, bo choć niezbyt odległa, prowadziła przez wszystkie pory roku. Na początku wyprawy towarzyszyła nam słoneczna aura jak na wiosnę, ale już w drodze pogoda zaczęła się zmieniać, zrobiło się deszczowo, ponuro i jesiennie. Po południu, kiedy wyjeżdżałyśmy z powrotem, zrobiło się przenikliwie zimno i zaczął padać śnieg. Wkrótce rozpętała się straszliwa zamieć i już w pobliżu Fromborka natknęłyśmy się na korek utworzony przez auta, które utknęły w zaspach. Jakoś udało nam się ten zator objechać i szczęśliwie, głęboką nocą, dotrzeć do domu.
Więcej ciekawych artykułów znajdziesz na stronie głównej KOMINKI.ORG.
A piec okazał się niezwykle interesujący, podobnie jak jego właściciele. Pełna opowieść, jaka rozwinęłaby się wokół tego pieca, godna jest szerszych ram. Tu możemy tylko pokrótce powiedzieć, że pochodził on z rodzinnej willi właściciela w Gnieźnie. Datować go można na 1910 rok, ponieważ przynależał do jej pierwotnego wyposażenia. Do Gdańska przeniesiony został w latach 80. XX w.
Dwuskrzyniowa bryła o bogatej dekoracji eklektycznej i secesyjnej tworzyła miłą dla oka całość, mimo że piec uległ pewnym przekształceniom, zaburzającym jego pierwotną kompozycję. W nowej lokalizacji bryła została umniejszona, żeby dostosować ją do wysokości pomieszczenia. Kafle, które pozostały z tej przebudowy, posiadały na odwrocie wyciśnięte w masie sygnatury, które wskazywały na znakomitą firmę E. Teicherta w Miśni. O tym, że kafle powstały w dobrej wytwórni, świadczyła zresztą znakomitej jakości polewa w pastelowych barwach i wysoka jakość wykonania.
Już po naszej wizycie Gospodarze zdecydowali piec sprzedać, ale nie wiemy czy tak się stało i jakie dalsze są jego dzieje.